Sędzia Juan Merchan z Manhattanu miał we wtorek 12 listopada wydać decyzję w sprawie wniosku obrońców Donalda Trumpa, którzy domagali się odrzucenia w całości wydanego w maju wyroku. Były prezydent został wówczas uznany winnym 34 zarzutów fałszowania dokumentacji biznesowej w celu ukrycia wypłaty $130 tys. dla Stormy Daniels – gwiazdy porno, która opowiadała o romansie z Trumpem w czasie jego kampanii prezydenckiej w 2016 r. Pieniądze miały być zapłatą za milczenie. Merchan zamiast orzeczenia postanowił wstrzymać czynności procesowe.
O „czas do namysłu”, jak podała stacja ABC7, poprosiła pisemnie prokuratura z Manhattanu, która musi rozważyć dalszy tok postępowania w obliczu wyboru Trumpa na 47. prezydenta. - „Obywatele zgadzają się, że są to bezprecedensowe okoliczności" - napisali prokuratorzy w cytowanym e-mailu do sędziego. Sędzia, który pierwotnie zaplanował na 26 listopada orzeczenie w sprawie wymiaru kary dla byłego prezydenta, dał śledczym czas na rozważania do 19 listopada.
Los sprawy jest niepewny, choć dotyczy ona zdarzeń sprzed prezydentury Donalda Trumpa. Po wydanej w lipcu decyzji Sądu Najwyższego USA, zapewniającej byłym prezydentom immunitet za czyny popełnione podczas sprawowania urzędu, jeszcze bardziej niepewne stały się dalsze losy pozostałych procesów Trumpa. Nie brak opinii, że wytyczone przez specjalnego prokuratora Jacka Smitha federalne sprawy - dotyczące próby obalenia wyniku wyborów z 2020 r. i przetrzymywania tajnych dokumentów - ale też stanowa sprawa z Georgii, dotycząca ingerencji w wybory, zostaną wycofane.