- To już 25 lat istnienia Fundacji Nowodworskiego. Szmat czasu…
- Tak. Fundacja została założona w 2000 roku, czyli na przełomie dwudziestego i dwudziestego pierwszego wieku i ciągle działamy i utrzymujemy się na powierzchni w Nowym Jorku i to wcale nie jest łatwe. Działalność fundacji to przede wszystkim propagowanie kultury polskiej oraz różnego rodzaju wymiany młodzieżowe pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Polską. Wysyłamy młodzież polonijną i amerykańską do Polski w celu poznania polskiej historii i kultury, ponieważ niestety tutaj, w szkołach amerykańskich nauczanie historii światowej i geografii czasami nie stoi na najwyższym poziomie. Staramy się w ten sposób uzupełnić pewne braki w odniesieniu do wiedzy o Polsce i jej miejscu w Europie i na świecie. Młodzież amerykańska nie zawsze wie, co to jest Polska i gdzie ona leży. Nawet wśród dzieci polonijnych nie zawsze wiedza o historii kraju ich rodziców stoi na dostatecznym poziomie, a my chcielibyśmy aby nasze dzieci wiedziały o Polsce jak najwięcej. Ta wiedza propagowana wśród naszej młodzieży jest niezwykle istotna, jeżeli chcemy zachować naszą odrębną tradycję tutaj w USA i kontynuować działalność naszych polonijnych organizacji. To właśnie robimy.
- Nazwa Fundacji nie jest przypadkowa. Skąd się wzięła?
- Jesteśmy absolwentami Liceum Nowodworskiego, szkoły, która założona była przez rycerza maltańskiego Bartłomieja Nowodworskiego. Nowodworski był fenomenalnym człowiekiem renesansu, który zmarł 400 lat temu. Dokładnie 400, bo w tym roku obchodzimy 400. rocznicę jego śmierci. Działał w Polsce i Europie. Zaczęło się od tego, że był dworzaninem króla Stefana Batorego i niestety w czasie pojedynku zabił konkurenta i w związku z tym musiał się udać na banicję. Wyjechał do Francji, a następnie, dzięki swojemu wysokiemu urodzeniu, został przyjęty do grona Rycerzy Maltańskich na Malcie. Tam zdobył olbrzymią wiedzę wojskową i specjalizował się w pirotechnice. Wysadzał zamki na terenie dzisiejszej Turcji. Kiedy po latach banicji wrócił do Polski rozpoczął służbę dla króla Zygmunta III, wziął udział w wyprawie na Smoleńsk i był głównym autorem wiktorii smoleńskiej. Polacy oblegali Smoleńsk przez siedem miesięcy i dopiero podłożenie miny skonstruowanej przez Bartłomieja 13 czerwca 1611 roku zakończyło oblężenie miasta i dało Polakom zwycięstwo.
Po zakończeniu kariery wojskowej Nowodworski ufundował liceum ponad 400 lat temu i szkoła ta działa do dzisiaj. Jest to najstarsze liceum w Polsce i drugie pod względem starszeństwa w Europie. Bycie jego absolwentem to niewątpliwy powód do dumy.
- Kiedy mówi pan „jesteśmy absolwentami liceum”, o kim dokładnie jest mowa?
- To Barbara Poliks, Halina Sibik, Fryderyk Dammont, Piotr Kumelowski, Jerzy Patoczka i ja.
- Nie powiedział pan, gdzie mieści się to liceum...
- No tak, oczywiście w Krakowie, w prastarej stolicy Polski. Liceum słynie ze swoich absolwentów. Kończyli je wielcy ludzie, tacy jak: król Jan III Sobieski, bracia Śniadeccy, znany kompozytor Wojciech Bogusławski i cała plejada innych. Z naszych czasów warto wymienić Gustawa Holoubka no i oczywiście pierwszą damę Agatę Kornhauser-Dudę. Ma się zatem czym i kim pochwalić to liceum i właśnie dlatego, tu w Nowym Jorku powołaliśmy Fundację, aby kontynuować te chlubne tradycje szkoły i jej twórcy oraz patrona.
- Kiedy mówi pan o tradycjach szkoły, nie można nie wspomnieć o „ żywych lekcjach historii” jakie Fundacja Nowodworskiego organizuje dla polonijnej i amerykańskiej młodzieży. To dość nowy projekt?
- Opracowaliśmy program i mogliśmy go wdrożyć w zeszłym roku. Na program składają się spotkania młodzieży z Nowego Jorku i kilku stanów ze świadkami historii. Młodzież uczęszcza także na wykłady o tematyce historycznej i później organizowany jest konkurs wiedzy. W zeszłym roku bohaterem konkursu był Tadeusz Kościuszko, a w tym roku będziemy propagować postać Bartłomieja Nowodworskiego. W ramach programu organizujemy wyjazdy do Europy i naturalnie do Polski, podczas których młodzież odwiedza miejsca związane z historią Polski i Polakami. W zeszłym roku byliśmy na Monte Cassino, gdzie obchodzono 80-lecie bitwy. Młodzież przeszła Drogą Saperów, złożyliśmy wieńce na Polskim Cmentarzu Wojennym. Niektórzy uczestnicy znaleźli nawet na tablicy pamiątkowej nazwiska dziadków, którzy walczyli na Monte Cassino. Nasza młodzież pochodzi z różnych środowisk i część z nich pochodzi ze środowiska weterańskiego, ale także i rodzin przybyłych na fali emigracji solidarnościowej. Dzięki takim wyjazdom młodzież aktywnie może poznać i zagłębić się we fragmenty, epizody, składające się na historię Polski.
Na lekcje historii składa się część teoretyczna, część praktyczna, ale też jest część plastyczno-artystyczna. Rezultatem są prace młodzieży inspirowane miejscami zwiedzanymi podczas tych podróży. A także prace malowane przez dzieci, biorące udział w warsztatach plastycznych. W naszym planie dydaktycznym jest miejsce na rozwijanie wrażliwości dzieci na otaczającą je rzeczywistość i skłonienie dzieci do odkrycia i wykorzystania swych talentów plastycznych. I tak, w czasie wyjazdów dzieci mają notatniki, szkicują, rysują, a potem podczas zajęć plastycznych uczą się różnych technik malarskich i malują obrazy na podstawie szkiców, inspirowanych wiedzą, tak teoretyczną, jak i praktyczną. Na zakończenie organizujemy wspaniałą wystawę prac malarskich, gdzie wszyscy mogą podziwiać ich dzieła. Tak, że to jest fantastyczne doświadczenie. Jedną wystawę zorganizowaliśmy na zakończenie naszego pobytu w Polsce i drugą retrospektywną, zorganizowaliśmy w zeszłym roku w Nowym Jorku. Warsztaty plastyczne prowadzimy przez cały rok i są one dostępne online.
- Oprócz „żywych lekcji historii” Nowodworski Foundation od lat organizuje konkurs szopek krakowskich tworzonych przez uczniów polonijnych szkół i nie tylko.
- To jest inny temat. Również ciekawy i barwny. Bardzo nawet barwny, tak jak barwne są szopki krakowskie. Pełno kolorów i jest to wspaniała rzecz, nawiązująca do tradycji pięknego Krakowa, skąd pochodzę. Dzięki temu konkursowi zaangażowaliśmy młodzież, rodziców, drużyny harcerskie, całe klasy szkolne. W procesie twórczym współpracują wszyscy, rodzice, dziadkowie z wnukami i wszyscy starają się, aby ich szopka była najpiękniejsza. Jest to niesamowita sprawa, która powoduje integrację rodziną, pokoleniową i na różnych poziomach, nie tylko w rodzinach, ale także w różnych grupach, biorących udział w konkursie. Udział w nim także pomaga odkryć talenty plastyczne, tkwiące nieodkryte do tej pory w młodzieży i nawet czasami w ludziach starszych. Konkurs przybliża także jego uczestnikom historię Krakowa, bo szopki muszą zawierać elementy krakowskie. Częstym motywem jest Kościół Mariacki, niektóre zawierają elementy Wawelu, ale także lalki użyte w szopkach powinny zwierać elementy charakterystyczne dla polskiej kultury, w szczególności tej z Krakowa. Mamy więc w szopkach Lajkoniki, Smoki, kwiaciarki z krakowskiego rynku. Tak więc konkurs bardzo przybliża Kraków odbiorcom i ich twórcom i mamy nadzieję, że każdy z uczestników i zwiedzających wystawę myśli później, aby pojechać do Krakowa, żeby sprawdzić jak ten Kraków wygląda w rzeczywistości.
- Fundacja zachęca też do śpiewania kolęd.
- Tak, organizujemy Międzynarodowy Konkurs Kolęd. W zeszłym roku mieliśmy drugą edycję tego konkursu. Biorą w nim udział wykonawcy indywidualni, chóry i zespoły muzyczne. Konkurs ten zaczyna cieszyć się coraz większą renomą i popularnością. Z każdym rokiem zwiększa się zasięg konkursu i liczba uczestników. Ideą tego konkursu jest popularyzacja pięknego polskiego zwyczaju kolędowania w okresie świąt Bożego Narodzenia. Trzeba go utrwalać, ze względu na to, że zanika. Kolędy już mniej się śpiewa po domach i zapomina się nawet ich słów. Czasami nawet w kościołach śpiewa się jedną zwrotkę, bo mało kto pamięta następne. Żeby temu zaradzić i przeciwdziałać należy wrócić do tradycji i tradycję tę popularyzować. Dlatego właśnie organizujemy te konkursy śpiewania kolęd.
- Działa pan jako prezes w Fundacji Nowodworskiego, pracuje zawodowo jako architekt. Działa Pan jednak także w innych organizacjach?
- Jestem zawiązany jeszcze ze Stowarzyszeniem Weteranów Armii Polskiej w Ameryce i z Domem Narodowym na Greenpoincie. Staram się aktywnie uczestniczyć w ich działalności i je wspierać, bo ponieważ jestem architektem, mogę pomagać w rozwiązywaniu różnych problemów budowlano-architektonicznych, ale także pomagam w organizacji różnych imprez patriotycznych czy też tradycyjnych. To jest mój konik i tego rodzaju praca przynosi mi satysfakcję.
- Jak to wszystko się zaczęło? Jak trafił pan do Nowego Jorku?
- Ten przyjazd był niesamowity, bo najpierw byłem na stypendium, wymianie w Niemczech jako architekt. Mieszkałem wtedy u profesora architektury Heinlego w Stuttgarcie i było to jeszcze w czasach komunizmu w Polsce. Właśnie wtedy postanowiłem zamiast wrócić do Polski wyjechać do USA. Zamiast wracać najkrótszą drogą do Krakowa skąd pochodzę, wsiadłem w pociąg i pojechałem w drugą stronę, do Brukseli. W Brukseli wszedłem na pokład samolotu i kupiłem tam bilet, tak, jak kupuje się bilety w autobusie. Była wtedy taka linia lotnicza People Express i sześć godzin później lądowałem w Nowym Jorku.
- A wiza skąd?
- Wizę miałem jeszcze z Krakowa, załatwioną na odwiedziny u członka rodziny w USA. Ta wiza wiele nie pomogła mi później, ale dzięki niej przynajmniej wpuszczono mnie do Ameryki. Później jako architekt byłem sponsorowany przez firmę architektoniczną. Kontakty do pracy znalazłem bardzo szybko i zacząłem pracować jako architekt w tej firmie.
- Nigdy zatem nie stracił pan kontaktu z zawodem?
- O nie. Zawsze pracowałem jako architekt i mam dwie licencje - polską i amerykańską. Tak mi się życie ułożyło.
- A jak państwo planujecie świętować jubileusz 25-lecia Fundacji Nowodworskiego?
- Chciałbym wszystkich państwa zaprosić na wielką uroczystość, która będzie miała miejsce we wspaniałym dworku Bronxville Woman Club, który znajduje się parę minut od Nowego Jorku. Będziemy tam 8 marca obchodzić 25-lecie Fundacji i 400-lecie śmierci naszego patrona Bartłomieja Nowodworskiego. Informacje o tej uroczystości dostępne są online na stronie internetowej naszej Fundacji. Głównym gospodarzem naszego jubileuszu będzie znana amerykańska dziennikarka Rita Cosby, a gwoździem programu w części artystycznej będzie Tomasz Konieczny, solista Metropolitan Opera, który także pomaga młodym polskim talentom i promuje ich na całym świecie. Nasz wspaniały gość wykona dla nas kilka utworów z rożnego repertuaru operowego. Po części koncertowej, w której weźmie udział jeszcze wiele innych talentów, jak na przykład Krzysztof Medyna i Andrzej Winnicki, będziemy mieli wspaniały poczęstunek i następnie tańce. Zapraszam, bo czeka fantastyczna zabawa. Uczta dla ucha, dla oka i również dla żołądka.
- Dziękuję za miłą rozmowę.
Rozmawiał Teodor Lisowski