Stan wyjątkowy, wojsko w akcji i masowe deportacje imigrantów po 20 stycznia 2025 r. to nie mrzonka.
Potwierdził to w poniedziałek 18 listopada prezydent-elekt. - „Dobra wiadomość: Według doniesień nadchodząca administracja @RealDonaldTrump jest przygotowana do ogłoszenia stanu wyjątkowego w kraju i wykorzystania zasobów wojskowych do odwrócenia inwazji Bidena poprzez program masowych deportacji" - napisał na portalu Tryth Tom Fitton, szef Judical Watch. Donald Trump skomentował to krótkim wpisem: „Prawda!!!”.
Widok pojazdów opancerzonych na ulicach jednak ponoć nam nie grozi. Wyjaśnił to Tom Homan, wyznaczony przez prezydenta-elekta do roli „granicznego cara”. Pełniący obowiązki szefa Immigration and Customs Enforcement (ICE) w poprzedniej administracji Trumpa Homan w rozmowie z „New York Post” zapewnił, że armia nie będzie organizowała łapanek na nielegalnych na ulicach. - „Z pewnością poradzą sobie z transportem, czy to naziemnym, czy lotniczym... i z pewnością pomogą w budowie infrastruktury" – powiedział reporterom.
Do łapanek wrócić ma ICE, którego funkcjonariusze dziś skupiają się głównie na przetwarzaniu wniosków napływających do USA imigrantów.
Według źródeł „Post” i ICE, za biurkami utknęło obecnie około 70 proc. pracowników agencji. Wykorzystanie wojska ma pomóc w wysłaniu ich z powrotem na ulice. Homan nie ukrywa, że celem ICE staną się też tzw. miasta sanktuaria, których polityka zakazuje współpracy lokalnych służb z federalnymi agentami imigracyjnymi. Przestrzegł też, że brak tej współpracy może skutkować znacznie większą liczbą aresztowań nielegalnych, jak stwierdził, przy okazji namierzania osób będących „na radarze”.