Liczba przypadków koronawirusa i jego ofiar śmiertelnych w USA wciąż rośnie. Ale podczas gdy kraj przeżywa szczyt pandemii, pewien pastor żyje sobie tak, jakby nic się nie zmieniło. Tony Spell z Baton Rouge w Luizjanie sprasza na swoje msze po sto osób, a kiedy ktoś protestuje, nie waha się używać autobusu parafialnego! Od samego początku epidemii świątynia Kościoła Tabernakulum Życia co niedziela pękała w szwach. Pastor Tony Spell uważa bowiem, że jeśli w kościele nie pojawi się nikt spoza parafii, nikomu nic nie zagraża. "Jeśli nie jesteś stąd, niczego nie dotykaj!" - zalecał i prowadził modły dalej.
W końcu jednak okoliczni mieszkańcy zaczęli denerwować się tym, że duchowny jest ponad prawem. Pojawiły się demonstracje przed świątynią, a wtedy Spell wskoczył za kierownicę parafialnego autobusu i zaczął go energicznie wycofywać w kierunku najgłośniej krzyczącego przeciwnika zgromadzeń. Wtedy interweniowała policja. Kapłana aresztowano i ukarano aresztem domowym. Włożono mu na nogę elektroniczną bransoletkę. A on? W kolejną niedzielę pojawił się przed ołtarzem wraz ze swoją bransoletką. "Bóg dał wam odporność na wirusa!" - wołał w ostatnią niedzielę do tłumu wiernych bez maseczek. Czy teraz krewki pastor się doigra?
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj