Rodzinny dramat w hrabstwie Suffolk w stanie Nowy Jork. 75-letni emerytowany policjant zginął w środę 19 marca z rąk własnego syna. Według ustaleń policjantów z Departamentu Policji Hrabstwa Suffolk, w którym przez wiele lat był detektywem, John „Jack” Miller został zastrzelony po kłótni, której motywów nie ujawniono, we własnym domu w Dix Hills na Long Island, który od niedawna dzielił z synem.
Jak zdradził reporterom na miejscu zbrodni Kevin Breyer z policji w Suffolk, 43-letni Christopher Miller miał wprowadzić się do ojca po niedawnym rozwodzie. W poniedziałek 17 marca miał z kolei brać udział w wypadku samochodowym i awanturze z kierowcą drugiego auta, w wyniku czego trafił do szpitala. Ojciec, który nie miał z nim kontaktu, zgłosił jego zaginięcie, a gdy policja odnalazła 43-latka w lecznicy, odebrał go i zabrał do domu. Zaledwie dwa dni później wybuchła śmiertelna w skutkach awantura.
Christopher Miller oddał w stronę ojca kilka strzałów, po czym wybiegł z domu. Postanowił ukryć się w szopie przy Seaman Neck Road, gdzie, jak podaje News 12 Long Island, zobaczyła go właścicielka posesji. Ponieważ nie reagował na jej pytania, kobieta wezwała policję. Policjant po rozmowie z mężczyzną odprowadził 43-latka do domu, gdzie dokonał makabrycznego odkrycia – w kałuży krwi w holu leżało ciało 75-latka. Syn z miejsca stał się głównym podejrzanym i został zatrzymany. Przed sądem w Central Islip, NY, zostać ma oskarżony o morderstwo drugiego stopnia.
Johna Millera wspominają nie tylko koledzy z policji. 75-latek od 57 lat służył też bowiem w Ochotniczej Straży Pożarnej Wyandanch, gdzie kilkukrotnie pełnił też funkcję dowódcy. - Straciliśmy lidera, przyjaciela i ojca. Straciliśmy kogoś, kto był naprawdę ważny dla Ochotniczej Straży Pożarnej Wyandanch - powiedział w rozmowie z News 12 jej szef Jarvis Brown.