Przysięgli potrzebowali zaledwie 90 minut, by w październiku uznać Sarah Boone za winną morderstwa drugiego stopnia. Kobieta odrzuciła propozycję ugody, w ramach której odsiedziałaby 15 lat więzienia w zamian za przyznanie się do winy. W poniedziałek 2 grudnia mieszkanka Winter Park, FL, usłyszała więc wyrok – dożywotni pobyt w więzieniu za zamordowanie Jorge Torresa.
Do zbrodni doszło w lutym 2020 r. Boone i Torres pili wieczorem alkohol i według informacji przekazanych przez prokuraturę, bawili się w chowanego. - „Według oskarżonej, Torres dobrowolnie wspiął się do walizki w ramach gry. Boone następnie zapięła walizkę i nagrał siebie drwiącą z ofiary, gdy poprosił o wypuszczenie go z walizki. Nie zrobiła tego i zamiast tego poszła spać na górę” – czytamy w informacji Andrew A. Baina, prokuratora 9. okręgu sądowego na Florydzie. Rano kobieta odkryła po otwarciu walizki, że mężczyzna nie żyje i zadzwoniła po pomoc.
Podczas procesu przedstawiono filmy znalezione na telefonie Boone, na których można było usłyszeć, jak Torres gorączkowo błaga o uwolnienie, podczas gdy kobieta śmiała się i odrzucała jego prośby. - „Na nagranych przez nią filmach można było usłyszeć, jak ofiara mówi oskarżonemu, że nie może oddychać i prosi o wypuszczenie go z walizki. Boone odpowiedziała: ‘To właśnie dostajesz’, ‘Tak się czuję, kiedy mnie zdradzasz" i innymi drwinami” – czytamy w oświadczeniu prokuratury.
Boone, która zdecydowała się wygłosić oświadczenie przed wydaniem wyroku, powiedziała, że była ofiarą przemocy ze strony Torresa i się go bała. Mówiła, że 42-latek kopał ją, bił, opluwał, gwałcił, ale też dźgał nożem i dusił. Przeprosiła za to co zrobiła, ale podkreślała, podobnie zresztą, jak jej obrońcy podczas procesu, że cierpiała na „syndrom maltretowanego małżonka”.