Z ustaleń California Department of Fish and Wildlife wynika, że króliki z Ameryki Północnej są zagrożone przez wirusa. Podkreślają, że trzeba się od nich trzymać z daleka, bo nie wiadomo, jakie może przynieść skutki. „Wirus jest przenoszony między królikami poprzez kontakt z innymi zarażonymi królikami lub tuszami, ich mięsem lub ich futrem, skażoną żywnością lub wodą lub materiałami, które mają z nimi kontakt” - wyjaśnia California Department of Fish and Wildlife w swoim biuletynie.
„Ludzie mogą również przypadkowo rozprzestrzenić wirusa na nowe obszary. Wirus może utrzymywać się w środowisku przez bardzo długi czas, co sprawia, że wysiłki związane z zwalczaniem choroby są niezwykle trudne, gdy znajdują się w populacjach dzikich królików” - można przeczytać w wyjaśnieniu. Ostrzega się więc myśliwych, którzy do tej pory polowali na króliki, by zawsze mieli rękawiczki, a tuszę należy zakopać głęboko w ziemi. Podkreślono, że choroba nie stanowi zagrożenia dla ludzi, ale jeśli spowoduje znaczne straty w populacji królików w całym kraju, może to mieć wpływ na środowisko. Niektóre gatunki królików w Stanach Zjednoczonych są uważane za zagrożone, co sprawia, że jeszcze ważniejsze jest, aby wirus nie doprowadził do wyginięcia zagrożonych gatunków.