- Wkrótce otrzymasz szarfę marszałka ZPA. To dla Ciebie wisienka na torcie w działalności polonijnej?
- Od 2017 roku współpracuje z polską szkołą przy Związku Polaków w Ameryce i byłam managerem dla ZPA. Zawsze uczestniczyłam we wszystkich imprezach polonijnych i pomagałam polskiej szkole. W związku z tym przedstawiciele tych organizacji wybrali mnie na marszałka.
- Byłaś zdziwiona, że Cię wybrali?
- Tak, bo robię swoje, byłam bardzo zdziwiona, bo uważałam, że jest więcej osób, którym się należy ten zaszczyt. To jest dla mnie wielki honor i dowód zaufania z ich strony.
- Parada trwa jeden dzień, ale przygotowania trwają wiele miesięcy. Jak to wygląda w Twoim wypadku, czyli marszałka kontyngentu?
- Będziemy mieli bankiet, na którym otrzymam szarfę marszałka, będę brała udział we wszystkich imprezach polonijnych i wielkim balu wszystkich marszałków 13 września, który odbędzie się w Garfield. Przygotowania są pracochłonne, bo chcemy jak najładniej wypaść. Będą między innymi piękne dekoracje, które ja i moja córka robimy.
- Miliony osób znają Cię z innej strony. Co z Twoją karierą telewizyjną?
- Uważam, że moje 5 minut minęło, czyli udział w programie TVP pod tytułem „Sanatorium miłości”. Był moją przygodą życia, ale teraz jest kolej na innych ludzi. Niech oni doznają tej pięknej przygody. Ja zajmuję się rodziną, jestem babcią, mój ukochany wnuk chodzi do polskiej szkoły w New Jersey i mam nadzieję, że doprowadzę go do matury. Jeżeli będę w stanie, będę zawsze pomagać w tej szkole.