Rekordowy bieg

Z Nowej Huty na chicagowski maraton. Polka pobiła w Wietrznym Mieście swój życiowy rekord

2024-10-16 18:59

Nasza rodaczka z Nowej Huty Monika Mazurek jest dowodem na to, że życie zaczyna się kiedy jesteśmy na jego półmetku. Ma 50 lat a fizycznej formy mogłaby jej pozazdrościć niejedna trzydziestolatka. 13 października Monika, z zawodu inżynier zarządzania przedsiębiorstwem, spełniła swoje życiowe marzenie i przebiegła chicagowski maraton, ustanawiając swój życiowy rekord. Dystans 42,195 km pokonały w tym roku, co również jest rekordem, 52 tys. osób.

- Od kiedy biegasz?

- Właśnie mija 10 lat, jak zaczęłam biegać. Kiedy skończyłam 40 lat, wydawało mi się że moje życie się kończy i że już nic dobrego mnie w życiu nie spotka. Wtedy właśnie szereg życiowych zdarzeń i okoliczności sprawił, że zaczęłam biegać. Mój pierwszy bieg był na dystansie 1200 m. A teraz przebiegłam maraton! To był mój 20. maraton asfaltowy, 4 duży maraton, w którym pobiłam mój rekord życiowy, pokonując go w mniej niż 4 h. To moja życiówka - 03:54:16, a uczestnicy mieli sześć godzin i 30 minut na ukończenie trasy. Dziękuje wszystkim, którzy wirtualnie biegli ze mną, którzy tak wspaniale pchali mnie do mety. To Agata Litwin, Anna Babka, Dorota Porębska Anna Przetocka, Gabriela Mazurek i Barbara. Nie dam rady wymienić wszystkich, z różnych względów, ale jest jeszcze ktoś, kto bardzo przyczynił się do tego, że dziś osiągnęłam taki wynik i za to bardzo dziękuję.

- Gdzie się zatrzymałaś w Chicago?

- U cudownych ludzi, moich przyjaciół Elżbiety i Józefa, którzy pomimo tego, że nigdy nie biegali wspierali mnie ze wszystkich sił.

- Co było najtrudniejsze w tym maratonie?

- Technicznie najtrudniejsze było pokonanie mostów kolejowych, które są wyłożone metalowymi siatkami, które stawiają duży opór i podeszwa buta załamuje się powodując duże trudności techniczne. Na niektórych mostach położono czerwone wykładziny żeby temu zapobiec. Poza tym na niektórych odcinkach biegowych publiczność wchodziła na tor biegowy, przez co my biegacze musieliśmy się dosłownie przeciskać bo przez tłum ludzi. Kolejną trudnością byli niedoświadczeni biegacze, którzy np. skręcając do stacji z wodą nie zwracają uwagi na innych. Sama osobiście musiałam asekurować się ręką, żeby nie doszło do zderzenia.

- Co było pozytywnego?

- Na pewno sprzyjała biegowi pogoda, świetna atmosfera. Maratony to nie tylko bieg. Tutaj zawiązują się życiowe przyjaźnie. Tak też było tym razem.

- A gdzie teraz pobiegniesz?

- Chciałabym kiedyś przebiec maraton w Bostonie. Lubię też podróżować, chciałabym kiedyś zwiedzić Azję. Moim marzeniem jest też wyjazd do Tajlandii.

Rozmawiały Ela Berkowicz i Marta J. Rawicz