Witold Gadowski, dziennikarz śledczy, wcześniej korespondent wojenny, organizator corocznych Marszów Życia i Wolności Polaków i Polonii do Auschwitz, poeta, autor tekstów, pisarz przyjął zaproszenie kilku polonijnych organizacji i wybierał się do Stanów. W sobotę 5 października miał wylądować na lotnisku Newark w New Jersey, ale nie wylądował, ponieważ na lotnisku Balice w Krakowie nie został wpuszczony do samolotu. Krótka wizyta polskiego dziennikarza w USA nie odbyła się ponieważ Elektroniczna Autoryzacja Podróży do/z/przez Stany Zjednoczone ESTA „zawiesiła” się na Gadowskim i dziennikarz nie mógł okazać autoryzacji na wjazd do USA.
Podróż do Stanów Zjednoczonych na okres krótszy niż 90 dni w celach turystycznych bądź biznesowych z polskim paszportem w programie Visa Waiver Program odbywa się bez wizy. Polska została włączona do programu bezwizowego 11 listopada 2019 roku i trzy dni później Polacy mogli już podróżować do USA bez wizy. Od tej pory wystarczy wystąpić o autoryzację podróży i zarejestrować się na stronie systemu ESTA. Koszt zezwolenia wynosi $21, a wniosek złożyć trzeba nie później niż 72 godziny przed planowanym lotem i mieć w dniu wylotu wykupiony bilet powrotny z USA.
Witold Gadowski wniosek o autoryzację podróży złożył 22 września.
Bilet lotniczy miał wykupiony w obie strony i jego pobyt w USA miał trwać siedem dni. Przekonuje, że wniosek wypełnił starannie, udzielając wyczerpujących odpowiedzi na wszystkie zawarte w nim pytania, a dane osobowe zapisał we wniosku w taki sam sposób, jak w paszporcie. Jako dziennikarz i specjalista od spraw Bliskiego Wschodu i terroryzmu islamskiego, Gadowski wielokrotnie odwiedzał Iran, Irak i inne kraje Bliskiego Wschodu, kręcąc filmy dokumentalne, o czym nie omieszkał poinformować ESTA. Wzmianka o Iraku i Iranie wywołała natychmiastowe zainteresowanie maszyny i Gadowski został poproszony o dodatkowe informacje o cel podróży do tych dwóch krajów, co też niezwłocznie uczynił. Wtedy system - metaforycznie mówiąc - sapnął, stęknął i się zawiesił.
Do tego momentu przygotowania do wyjazdu do USA w systemie wizowym i bezwizowym praktycznie niczym się od siebie nie różnią. Oprócz tego, że starając się o wizę ubiegający się o nią petent miał do czynienia z żywym człowiekiem pracującym w charakterze urzędnika konsularnego, który po rozmowie ze spragnionym wyjazdu do USA osobnikiem, po zapoznaniu się z wnioskiem i wysłuchawszy wyjaśnień, podejmował decyzję i wydawał wyrok, zwykle jeszcze tego samego dnia. Słabością i wadą systemu wizowego w tamtych czasach był tylko termin wizyty, na który czekało się zwykle bardzo długo, i duży procent odrzucanych wniosków. Jeśli chodzi o system ESTA, ubiegający się o autoryzację podróży ma do czynienia z automatem, z którym nie ma dyskusji i który wyczulony jest na pewne słowa czy nazwy-klucze. Czas natomiast na obsłużenie klienta on-line i podjęcie decyzji - deklarowany na stronach ESTA czy LOT – jest znacznie krótszy. Jednak nie w przypadku red. Witolda Gadowskiego.
Dni mijały, ale autoryzacja nie chciała się pojawić na ekranie komputera.
Zweryfikowanie informacji podanych we wniosku zdawało się być dla automatu trudnością nie do pokonania. Próby kontaktowania się z bezdusznym automatem z ESTA nie dawały rezultatów. Zapytany o przyczynę „zawieszenia się” systemu urzędnik ambasady USA w Warszawie nie potrafił dać odpowiedzi i odesłał Gadowskiego do Konsulatu Generalnego USA w Krakowie. W konsulacie też nic nie wiedzieli i odesłali dziennikarza do ESTY.
I tak od Annasza do Kajfasza, choć w tym czasie przez południową granicę USA do Stanów zdążyły się już wlać tysiące imigrantów bez autoryzacji ESTA, wizy w paszporcie, a często i bez paszportów. Wśród nich między innymi członkowie gangów z Ameryki Łacińskiej, terroryści i przestępcy z całego świata. Natomiast znany polski dziennikarz, podróżujący wcześniej wielokrotnie do USA i zawsze opuszczający Stany w ustalonym terminie, wybierający się do USA na zaproszenie szacownych organizacji polonijnych, do Ameryki wjechać nie mógł. W jego przypadku system się „zawiesił” i już.
- Podchodzę do sprawy spokojnie, ale nie jest miłą świadomość, jak traktowani przez swojego „wielkiego sojusznika" są Polacy. System ESTA wysyła bzdurne informacje, a przez tygodnie w systemie nie ma autoryzacji. Władze USA znalazły sobie wielkiego terrorystę - skromnego dziennikarza Witolda Gadowskiego – powiedział nam Gadowski.
Na gościa z Polski czekało kilka organizacji polonijnych.
Dziennikarz został zaproszony do wzięcia udziału w największym wydarzeniu polonijnym na Wschodnim Wybrzeżu, jakim jest Parada Pułaskiego, przez Wielkiego Marszałka Parady Pułaskiego Piotra Praszkowicza z parafii św. Stanisława Biskupa i Męczennika na Manhattanie. Polonijny przemarsz przeszedł bez niego. Miał też udać się do Chicago na zaproszenie Kongresu Polonii Amerykańskiej, która to organizacja obchodzi w tym roku swoje 80-lecie, świętowane specjalnym zjazdem i bankietem.
Ponadto w czasie swojego krótkiego pobytu w USA miał spotkać się z Polonią w Centrum Polskiej Fundacji Kulturalnej w Clark, NJ, polonijnymi działaczami związkowymi, weteranami, nauczycielkami i nauczycielami szkół polonijnych Nowego Jorku, Michigan i Illinois. Na spotkania wybierało się wielu działaczy polonijnych, którzy zdążyli poczynić przygotowania konieczne do podróży do Nowego Jorku i Chicago. Musieli je odwołać, tracąc czas i pieniądze.
Działacze polonijni na wiadomość o zaistniałej na lotnisku sytuacji - spowodowanej przez system „ułatwiający” podróże do Stanów Zjednoczonych - nie kryją swojego oburzenia. - To policzek wymierzony nam wszystkim - skomentowała Jola Halaczkiewicz, prezes KPA (PAC) na stan Michigan, przypominając, że przygotowania do spotkań z Gadowskim pochłonęły sporo czasu. - Nie zostawimy tak tego. Należą nam się wyjaśnienia – dodała twardo. Kongres Polonii Amerykańskiej z Michigan niezwłocznie wystosował listy do reprezentujących Michigan w Kongresie USA polityków: senatora Gary’ego Petersa (66 l.) z Partii Demokratycznej oraz kongresmenów Johna Jamesa (43 l.) i Lisy McClain (58 l.) z Partii Republikańskiej.
- Dziękuje i przepraszam organizatorów i działaczy Polonii amerykańskiej, którzy zawiadamiali mnie o tym, że zjawią się na spotkaniach. Nie ma tu mojej winy… zapytajcie administrację prezydenta Bidena – przekazał za naszym pośrednictwem Gadowski.