Osiem lat poszukiwań i nagła informacja o postawieniu zarzutów
Zaginięciem 43-letniej Anny Maciejewskiej z Malvern w Pensylwanii osiem lat temu żyła cała Polonia. Po tym, jak w kwietniu 2017 roku Polka zapadła się pod ziemię, szukała jej policja stanowa, znajomi, przyjaciele i wolontariusze. Kiedy już wydawało się że sprawa poszła w zapomnienie, a prawie wszyscy oprócz jej rodziny stracili nadzieję, że zagadka jej zniknięcia się rozwiąże, gruchnęła wiadomość o aresztowaniu podejrzanego w sprawie jej zniknięcia.
W środę 14 maja na specjalnej konferencji prasowej prokurator okręgowy hrabstwa Chester Chris de Barrena-Sarobe ogłosił zatrzymanie męża Ani 60-letniego dziś Allena Goulda. Poinformował, że mężczyzna został oskarżony o morderstwo pierwszego stopnia, manipulowanie dowodami rzeczowymi, ukrycie zwłok, fałszywe zeznania i podszywanie się pod zaginioną Annę. 60-latek trafił do więzienia hrabstwa Chester bez prawa do kaucji.
To nie mąż, a przyjaciele zgłosili zaginięcie Ani
Zaginięcie 43-letniej Polki zgłoszono 11 kwietnia 2017 roku. Zrobił to nie mąż, a współpracownik Ani z Voya Financial w West Chester, PA, mówiąc, że od dwóch dni nie pojawiła się w firmie i nie uprzedziła o swojej nieobecności, co było nietypowe. Zawiadomienie w sprawie Ani złożył też jej przyjaciel. - Następnego dnia oskarżony również zadzwonił na policję, aby zgłosić zaginięcie żony. Kiedy policjanci odwiedzili oskarżonego w domu rodzinnym, oświadczył, że ostatni raz widział Maciejewską rano 10 kwietnia, kiedy wychodziła z domu, aby jechać do pracy – poinformował prokurator.
Chris de Barrena-Sarobe zdradził, że analiza systemu komputerowego samochodu Ani poddała w wątpliwość zeznania jej męża. Dane z audi, które odnaleziono miesiąc później dwie mile od domu Polki w Malvern z jej torebką w bagażniku, pokazały, że auto nie było uruchamiane 10 kwietnia 2017 r. Silnik włączono za to dzień później.

Kolejne wątpliwości świadczyły na niekorzyść męża
Prokuratur poinformował, że mundurowi prześwietlili zachowania Ani, jej codzienną rutynę i doszli do wniosku, że w rzeczywistości zapadła się pod ziemię niemal dwa tygodnie wcześniej. - Połączenie zapisów z telefonów komórkowych, zapisów finansowych, relacji świadków i innych dowodów pokazuje, że Maciejewska przerwała swoją normalną rutynę 29 marca. W rzeczywistości śledztwo ujawniło, że 28 marca po raz ostatni widziano Maciejewską lub słyszano jej głos – dodał prokurator.
Śledczy powiedzieli, że zachowanie Goulda zgłaszającego zaginięcie żony nie było typowe dla osoby bliskiej, która znalazła się w takiej sytuacji. Wątpliwości śledczych wzbudziła też wiadomość tekstowa, którą Ania wysłać miała do swojego taty. - 30 marca ojciec Maciejewskiej w Polsce otrzymał wiadomość tekstową z numeru telefonu Maciejewskiej, która zawierała życzenia urodzinowe w języku polskim z błędami gramatycznymi - policja później ustaliła, że ta sama wiadomość została wyszukana za pomocą Tłumacza Google, mimo że Maciejewska płynnie mówiła po polsku – poinformowała prokuratura.
Polecany artykuł:
Kłopoty małżeńskie i rozwodowe plany motywem zbrodni?
Maciejewska, która przyjechała do USA z Warszawy w 1997 roku, poślubiła Allena Goulda w 2006 roku, a w 2013 roku urodziła swoje pierwsze i jedyne, jak się okazało, dziecko. Regularnie podróżowała do Europy, aby odwiedzać swoją rodzinę w Polsce i wiele razy zabierała ze sobą syna i męża. Według prokuratury jej rzekome porzucenie rodziny byłoby więc niezgodne z jej charakterem.
Nie wierzyli w to też jej bliscy. Mama Ani, pani Janina w rozmowie z „Super Expressem”, który na bieżąco relacjonował poszukiwania 43-latki, przyznała, że córka wspominała o małżeńskich kłopotach. - Mówiła, że mąż jest bardzo dyktatorski, a ona nie pozwalała mu na to. Była samodzielna, ambitna i lubiła postawić na swoim – opowiadała pani Janina. Jak powiedziała, w małżeństwie córki zaczęło się psuć, gdy na świat przyszedł ich synek Andrew. - Ania czuła się lekko odsunięta na dalszy plan. Mąż zaczął kochać ich synka bardzo zaborczą miłością. Sprzątał, gotował, przewijał go. Czasem Ania czuła się w domu niepotrzebna. Mówiłam jej, że powinna się cieszyć, że mąż jej pomaga, ale jej się to nie bardzo podobało, bo czuła, że mąż chce przejąć jej rolę. Mieli też inne poglądy na temat wychowania syna - mówiła nam mama Ani.
Tezę o kłopotach małżeńskich potwierdziły też ustalenia śledczych. 12 lipca 2017 r. policja stanowa Pensylwanii i detektywi hrabstwa Chester wykonali nakaz przeszukania w domu małżonków w Malvern. Znaleziono m.in. dokumenty rozwodowe przygotowane przez Maciejewską, ale też czek na 75 tys. dol. wypisany przez Goulda dla prawnika z adnotacją „obrona procesowa w razie potrzeby”. Mężczyzna miał też szukać również na swoim komputerze „najlepszych adwokatów” i informacji na temat uduszenia.
W środę 14 maja, jak podała stacja ABC, śledczy wrócili do domu Goulda w Malvern. Niewykluczone, że mają w planach dokładniejsze przeszukanie posesji, na której w 2017 r. przeszkolone psy zwęszyły słaby trop. Śledczy odnotowali też wówczas, że w północno-wschodnim narożniku działki ziemia była naruszona i nieco wyższa.