- Edward Zakrzewski stracony na Florydzie za zabójstwo żony i dzieci.
- W 1994 roku w Mary Esther zatłukł ukochaną łomem i udusił, a córkę i syna zabił maczetą.
- Po zbrodni sprawca uciekł na Hawaje, a do aresztu trafił po emisji programu telewizyjnego.
- To dziewiąta egzekucja na Florydzie w tym roku.
W czwartkowy wieczór (31 lipca) w więzieniu stanowym niedaleko Starke, FL, Edwardowi Zakrzewskiemu podano śmiertelny zastrzyk. Jego ostatnie słowa mrożą krew w żyłach…
„Chcę podziękować dobrym ludziom ze Słonecznego Stanu za to, że zabili mnie w najbardziej zimny, wyrachowany, czysty, humanitarny i skuteczny sposób, jaki tylko był możliwy. Nie mam żadnych zastrzeżeń”
- miał powiedzieć morderca.
60-latek odpowiedzialny za krwawą masakrę w Mary Esther
Zbrodnia, która wstrząsnęła Ameryką, miała miejsce 9 czerwca 1994 roku w Mary Esther na Florydzie. Zakrzewski z zimną krwią zamordował swoją 34-letnią żonę Sylvię oraz dzieci: 7-letniego Edwarda i 5-letnią Annę.
Szczegóły tej potwornej zbrodni są wstrząsające. Kochający rzekomo ojciec i mąż najpierw zaatakował żonę łomem, potem udusił ją liną. Dzieci zginęły od ciosów maczetą, której Zakrzewski użył potem jeszcze raz. Uderzył Sylvię ostrzem, bo myślał, że przeżyła.
Motyw? Chora zazdrość! Sylvia chciała rozwodu, a Zakrzewski nie mógł się z tym pogodzić. Groził, że woli zabić rodzinę, niż pozwolić jej odejść. I tak właśnie zrobił.
Sprawca uciekł, ale dosięgła go sprawiedliwość
Po dokonaniu masakry, Zakrzewski uciekł na Hawaje, gdzie ukrywał się przez cztery miesiące. Przełom w sprawie nastąpił dopiero po emisji programu „Unsolved Mysteries”, który nagłośnił jego zbrodnię. Mężczyzna sam oddał się w ręce władz. 19 kwietnia 1996 roku został skazany na najwyższy wymiar kary.
Mimo protestów przeciwników kary śmierci, którzy przywoływali wzorową służbę wojskową Zakrzewskiego i niewielką większość głosów ławy przysięgłych (7 do 5) za egzekucją, sprawiedliwości stało się zadość. Po latach zbrodniarz zapłacił najwyższą cenę za swoje okrutne czyny.