Tomasz Sobania zapisał się w historii! Młody Polak w niedzielę około godz. 23 czasu polskiego zameldował się na mecie swojego ekstremalnego biegu w San Diego, gdzie w promieniach kalifornijskiego słońca czekała na niego duża grupa Polaków i Amerykanów. Nie zabrakło strzelającego szampana, uścisków, oklasków, a nawet odegranej na akordeonie „gratulacyjnej piosenki”. - Dziękuję wam bardzo – powiedział wyraźnie wzruszony 26-latek, który ostatnie pięć miesięcy spędził na najdłuższej w swoim życiu trasie.
Nasz rodak 15 września 2024 r. wyruszył w liczącą niemal 3300 mil trasę. Wyzwanie, będące jednocześnie spełnieniem jego marzenia, rozpoczął w nowojorskim Central Parku, skąd ruszyła z nim grupa Polaków m.in. z Polska Running Team. Przebiegł przez New Jersey i dalej do Waszyngtonu, DC, gdzie spotkał się z kongresmenami, od których otrzymał flagę USA, która powiewała wcześniej nad Kapitolem USA. W połowie października zameldował się w Chicago, gdzie miał szansę na pierwszy wolny od biegania dzień. Wziął udział w kilku spotkaniach z Polonią oraz Kongresie 60 Milionów. Z Wietrznego Miasta Tomasz Sobania skierował się na słynną Route 66, którą przez kolejne tygodnie zmierzał w stronę Los Angeles.
Miesiące spędzone na trasie nie były łatwe, czego polski biegacz nie ukrywał. W mediach społecznościowych, gdzie na bieżąco relacjonował swój wyczyn, przyznał się do licznych momentów zwątpienia i walki, którą musiał toczyć sam ze sobą. Najgorsze okazały się ostatnie trzy tygodnie. - „Pracując codziennie przez ponad rok nad tym projektem, a później biegnąc przez cztery miesiące, mierząc się z wyzwaniami po drodze, zobowiązaniami, nagraniami do filmu dokumentalnego, przemęczeniem, przebodźcowaniem i przede wszystkim - moją własną ambicją, doprowadziłem się do stanu, w którym mój mózg nie mógł przyjąć już ani jednego zadania więcej” – napisał Tomek 20 stycznia. - „Było ze mną naprawdę źle, ale na szczęście pomogli mi ludzie, na których mogę liczyć” – dodał. Zapewnił też wtedy, że mimo licznych przeciwności zamierzał dokończyć bieg. - „Dla siebie, dla mojej ekipy, dla Nikoli i wszystkich dobrych ludzi, którzy wsparli mnie i uwierzyli, że jestem w stanie przebiec przez Amerykę. Zwłaszcza dla Polonii Amerykańskiej, która na całej trasie okazała mi i mojemu zespołowi mnóstwo dobra” – napisał. I słowa dotrzymał.
Tomek Sobania nie biegł tylko dla siebie. Przez całą wyprawę wspierał liczne zbiórki charytatywne. Przez większość czasu główną z nich była ta na rzecz kampanii „Możesz więcej niż myślisz" i na tzw. pudełka dostępności, które umożliwiają osobom z niepełnosprawnościami korzystanie z usług publicznych czy miejsc użyteczności publicznej. W ostatnim miesiącu biegu Polak promował zbiórkę na rzecz polskiej rodziny, która straciła dobytek w wyniku pożarów w Los Angeles.