Sąd hrabstwa McHenry w Illinois odmówił w poniedziałek przedprocesowego zwolnienia z aresztu 65-latka oskarżonego o zamordowanie własnego syna. James R. Piezonka w niedzielę 2 marca po południu miał pięciokrotnie strzelić do swojego syna, a następnie pozostawił go martwego na ulicy przed ich domem w miasteczku Lakemoor na północny zachód od Chicago.
Zgodnie z informacjami podanymi przez policję w Lakemoor w niedzielę, 2 marca, około. godziny 1.30 pm służby przybyły na 100 Rand Road około godz. 1.30 pm po zgłoszeniu alarmowym dotyczącym oddania strzałów. Na miejscu funkcjonariusze zastali leżącego na ulicy naprzeciwko domu rannego 31-letniego Ryana Piezonkę. Młody mężczyzna miał kilka ran postrzałowych – jak potem ujawniono, trzy kule raniły go w pośladki, jedna w tył ramienia i jedna w tył bicepsa. Ratownicy przewieźli go do pobliskiego szpitala Northwestern Medicine McHenry, jednak kilka godzin później stwierdzono jego zgon.
Mundurowi rozmawiali na miejscu ze świadkiem, który zeznał, że zakrwawiony 31-latek wyszedł na środek drogi i zatrzymał jego auto. - Ojciec do mnie strzelił – miał powiedzieć Ryan Piezonka, po czym stracił przytomność. Drugi ze świadków powiedział, że mężczyzna, który oddał strzały odjechał z miejsca czarnym samochodem. Jak ujawnili przed sądem śledczy, 65-letni James R. Pieczonka wrócił na miejsce zdarzenia po 10 minutach. Według policji nie miał na sobie butów ani skarpet. Nie miał też przy sobie broni, z której padły strzały.
Jak podał portal shawlocal.com, asystent prokuratora Ashley Romito poinformowała sąd, że mężczyzna nie miał prawa posiadać broni palnej, ponieważ był w przeszłości karany za napaść i rabunek. Piezonka został oskarżony o morderstwo pierwszego stopnia, oddanie strzałów, ciężką napaść w rodzinie i nielegalne posiadanie broni. Romito wniosła o zatrzymanie 65-latka w areszcie. Sąd przychylił się do tego wniosku.
Wciąż nie wiadomo, co doprowadziło do tragedii.