Stan nadzwyczajny na granicy, przywrócenie polityki „Pozostań w Meksyku”, nakładającej na azylantów obowiązek oczekiwania na spotkanie ze służbami imigracyjnymi poza terenem USA, rezygnacja z zasady „złap i wypuść”, pozwalającej pogranicznikom na spisywanie i puszczanie wolno nielegalnych zatrzymanych przy granicy. Do tego koniec tzw. „prawa ziemi”, czyli automatycznego nadawania obywatelstwa dzieciom urodzonym na terenie USA, których oboje rodzice nie mają uregulowanego statusu, uznawaniem prawa ziemi, powrót do projektu budowy granicznego muru na południu USA i uznanie gangów z Ameryki Południowej, których członkowie przedostają się do USA i popełniają przestępstwa, za organizacje terrorystyczne. To tylko kilka rozporządzeń wykonawczych, które w dniu inauguracji swojej drugiej kadencji w Białym Domu podpisał prezydent Trump.
Decyzje nowego prezydenta nie są zaskoczeniem – zarówno republikański polityk, jak i jego najbliżsi współpracownicy zapowiadali rozprawienie się z nielegalną imigracją już w czasie kampanii. Teraz wcielają swoje pomysły w życie, wzbudzając strach wśród żyjących w USA nieudokumentowanych. Niektóre jednak od razu po ich podpisaniu przez prezydenta doczekały się prawnego sprzeciwu w postaci złożonych w sądach pozwów. Mowa o rozporządzeniu odbierającym prawo do obywatelstwa rodzącym się w USA dzieciom, które od 1868 roku zapewnia obywatelom 14. Poprawka do Konstytucji USA.
W poniedziałkowy wieczór do sądów w kilku stanach trafiły pierwsze pozwy przeciwko dekretowi wymierzonemu w „prawo ziemi”. Zaskarżyli go m.in. aktywiści krajowego ACLU (Amerykańska Unia Swobód Obywatelskich), Wsparcie Społeczności Indonezyjskiej w New Hampshire, Liga Zjednoczonych Obywateli Ameryki Łacińskiej oraz znany nowojorczykom Make the Road New York.
- Odmawianie obywatelstwa dzieciom urodzonym w Stanach Zjednoczonych jest nie tylko niezgodne z konstytucją - jest to również lekkomyślne i bezwzględne odrzucenie amerykańskich wartości. Prawowite obywatelstwo jest częścią tego, co sprawia, że Stany Zjednoczone są silnym i dynamicznym narodem – stwierdził w oświadczeniu Anthony D. Romero, dyrektor wykonawczy American Civil Liberties Union. - Zarządzenie to ma na celu powtórzenie jednego z najpoważniejszych błędów w historii Ameryki, tworząc stałą podklasę osób urodzonych w USA, którym odmawia się pełnych praw jako Amerykanom. Nie pozwolimy, by ten atak na noworodki i przyszłe pokolenia Amerykanów pozostał bez odzewu. Przekroczenie uprawnień przez administrację Trumpa jest tak rażące, że jesteśmy przekonani, że ostatecznie zwyciężymy - dodał.
Kolejny pozew, o którym poinformowało ABC7 wniosły dwie organizacje z Massachusetts oraz kobieta, która w marcu ma urodzić tam dziecko. Autorzy pozwu nazwali rozporządzenie „rażąco nielegalną" próbą przedefiniowania prawa „zapisanego w samej tkance naszego kraju".
- „Ta bezprecedensowa próba odebrania obywatelstwa milionom Amerykanów jednym pociągnięciem pióra jest rażąco niezgodna z prawem. Prezydent nie ma prawa decydować o tym, kto staje się obywatelem w momencie narodzin" - czytamy w pozwie.