Ceremonia na schodach waszyngtońskiego Kapitolu przebiegła bez zakłóceń. W obecności m.in. byłych prezydentów - Baracka Obamy (60 l.), George`a W. Busha Jr. (75 l.) i Billa Clintona (75 l.), Joe Biden został zaprzysiężony na prezydenta USA.
Tej ceremonii obawiało się wielu. Po zajściach na Kapitolu 6 stycznia, kiedy tłum zwolenników ustępującego prezydenta zaatakował siedzibę amerykańskiego parlamentu, władze podjęły niespotykane do tej pory środki ostrożności. Rejon Kapitolu otoczyły strzeżone przez wojsko i policję bariery. W całym Waszyngtonie ulice patrolowało 25 tys. żołnierzy Gwardii Narodowej.
Również pod samym Kapitolem, który zwykle w czasie inauguracji otaczały tłumy było pusto. Nawet miejsca dla zaproszonych gości ustawiono tak, by umożliwiały zachowanie dystansu społecznego.
Mimo mrozu na Pennsylvania Avenue dotarli mieszkańcy DC, którzy chcieli zobaczyć przejazd prezydenta do Białego Domu. Musięli jednak przejść przez punkty kontrolne, które zapewniały, że nikt nie dostanie się w pobliże budynków rządowych z niebezpiecznymi narzędziami.
- Ponownie przekonaliśmy się, że demokracja jest cenna, ale krucha. W tej godzinie, moi przyjaciele, zwyciężyła demokracja - powiedział Biden w swoim premówieniu już jako urzędujący prezydent USA. - To jest dzień Ameryki. To dzień demokracji. Dzień historii i nadziei, odnowy i decyzji.
- Mamy wiele do zrobienia tej niebezpiecznej zimy: wiele do naprawienia, wiele do przywrócenia, wiele do uzdrowienia, wiele do zbudowania i wiele do zyskania - mówił dalej Biden. - Niewiele osób w historii naszego narodu stawiało czoła większym wyzwaniom, niewielu uznało, że ich czas jest trudniejszy, niż czas, w którym jesteśmy teraz.
To wyzwanie stoi przed Demokratami. Mieli już przewagę w Izbie Reprezentantów. Mają swojego prezydenta. W Senacie, gdzie mandaty obecnie rozkładają się w stosunku 50:50 mogą uzyskać przewagę tylko dzięki wiceprezydent Kamali Harris, która jako jego przewodnicząca będzie miała decydujący głos. Przynajmniej na pewien czas lost Stanów Zjednoczonych znalazł się całkowicie w rękach Demokratów.