Tylko 10 spośród 207 Republikanów zasiadających w Izbie Reprezentantów głosowało za postawieniem prezydenta Donalda Trumpa (75 l.) w stan oskarżenia m.in. za nawoływanie do rebelii. Ale to i tak o 10 głosów więcej, niż liczba wymagana do przekazania artykułów impeachmentu do Senatu. W izbie wyższej sprawa może jednak utknąć do czasu inauguracji Joe Bidena (79 l.), po której Demokraci przejmą większość w Senacie. Mimo ich apeli, lider senackiej większości Mitch McConnell (79 l.) utrzymuje, że nie ma szans na zmianę kalendarza izby i rozpoczęcie postępowania przed 20 stycznia. Jednocześnie, wygląda na to, że coraz mniej stanowczo podchodzi do kwestii obrony ustępującego prezydenta. - Nie podjąłem jeszcze ostatecznej decyzji, jak zagłosuję w tej sprawie i zamierzam wysłuchać argumentów, które zostaną przedstawione w Senacie – napisał w liście do partyjnych kolegów.
Część Republikanów nadal uważa, że prowadzenie procedury impeachmentu teraz, a zwłaszcza przenoszenie jej na okres po inauguracji Joe Bidena nie jest dobrym posunięciem.
- Będzie miał trudności ze zorganizowaniem swojej administracji. Co gorsza, proces będzie nadal generować gorycz, której wielu z nas się sprzeciwiało - stwierdził republikański reprezentant z Oklahomy Tom Cole (71 l.).
Po 6 stycznia, kiedy tłum zwolenników Trumpa wtargnął, podburzony przez niego na Kapitol, on sam, odcięty od mediów społecznościowych, odniósł się do zajść w nagraniu wideo na YouTube.
- Chcę wyrazić się bardzo jasno: jednoznacznie potępiam przemoc, którą widzieliśmy w zeszłym tygodniu. Przemoc i wandalizm nie mają absolutnie żadnego miejsca w naszym kraju - mówił zza biurka w Gabinecie Owalnym. - Przemoc tłumu jest sprzeczna z wszystkim, w co wierzę. Żaden z moich prawdziwych zwolenników nie mógłby nigdy poprzeć przemocy politycznej - dodał.
Mimo tych zapewnień, wokół budynków rządowych stanęły barykady i ogrodzenia, porządku w mieście pilnują tysiące żołnierzy Gwardii Narodowej. Miasto zdecydowało się też zamknąć 10 stacji metra w pobliżu Kapitolu. Uruchomi je dopiero 21 stycznia - dzień po prezydenckiej inauguracji.