Z sondażu Centrum Badań nad Sprawami Publicznymi AP-NORC wynika, że tylko jedna trzecia dorosłych Amerykanów wierzy w winę Trumpa. Jednocześnie prawie połowa uważa, że kandydat na prezydenta z ramienia Partii Republikańskiej dopuścił się czynu nielegalnego w pozostałych trzech toczących się przeciwko niemu sprawach karnych. Ponad połowa uznałaby też Trumpa za niezdolnego do pełnienia funkcji prezydenta, gdyby został skazany w sprawie Stormy Daniels. Akurat w tej sprawie wyrok może zapaść jeszcze przed listopadowymi wyborami prezydenckimi.
Na razie jednak sąd na Manhattanie boryka się z niełatwym kompletowaniem ławników, którzy osądzą Trumpa. Do środy, przez trzy dni, wybrano zaledwie siedem osób. Są to: pielęgniarka onkologiczna, inżynier oprogramowania, specjalista ds. technologii informatycznych, specjalista ds. sprzedaży, nauczyciel języka angielskiego i dwóch prawników. Pielęgniarka stwierdziła w czwartek, że jednak nie może „być bezstronna”. Inny z wybranych z kolei odrzucony, bo ukrywał przeszłe aresztowanie.
Wyłuskanie właściwych osób, które pozostaną bezstronne w procesie tak znanego i kontrowersyjnego polityka, jakim jest Donald Trump wiąże się z prześwietlaniem życia osobistego kandydata na ławnika, analizy jego wpisów w mediach społecznościowych i poglądów politycznych. Jak bardzo mogą się tu liczyć właśnie polityczne poglądy pokazuje ten sam sondaż. Tylko co dziesiąty republikanin twierdzi, że Trump dopuścił się w tej sprawie czegoś nielegalnego. Zaś 6 na 10 demokratów uważa, że jest winny. W dodatku tylko 2 na 10 Amerykanów uważa, że sędziowie i ławnicy mogą być uczciwi i bezstronni.
Obrońca kryminalna Sabrina Shroff przyznaje, że wybór to jedna z bardziej stresujących czynności procesowych. - To tak, jakby umówić się na randkę w ciemno z 12 osobami i mieć nadzieję, że randka w ciemno zakończy się przynajmniej przyjaźnią. To taki rzut kostką – uważa.
Proces ma potrwać około dwóch miesięcy. Trumpowi grozi do czterech lat więzienia.