W ubiegłym roku „tak”, choć niesakramentalne, powiedziało sobie w Lincoln Center 500 par. W tym roku padł rekord – aż 700 zdecydowało się na udział w wyjątkowej ceremonii zaślubin. Niektórzy wyznawali sobie miłość po raz pierwszy, inni skorzystali z okazji, by odnowić wypowiedziane przed laty przysięgi. Wśród tych drugich byli Hazel Seivwright-Carney i jej mąż Rohan Carney, którzy lata temu uciekli z domu, by pobrać się w tajemnicy przed rodziną. - Kiedy uciekliśmy 28 lat temu, moja matka nie miała szansy zobaczyć, jak się pobieramy - powiedziała panna młoda, która w sobotę ponownie wyznała miłość swojemu mężowi, tym razem ze wzruszoną mamą na widowni.
Nie zabrakło też par, dla których ceremonia była pewnego rodzaju treningiem. Alexander Fischer i jego przyszła narzeczona, Nina Oishi, którzy poznali się podczas studiów prawniczych w Yale, skorzystali z sobotniej okazji, aby wyrazić swoje zaangażowanie przed tymczasowym rozstaniem – po wakacjach rozpoczynają staże w różnych miastach. - Wiemy, że zamierzamy się pobrać, więc dlaczego nie mielibyśmy tego uczcić teraz, zanim się rozdzielimy – powiedziała Oishi.
Organizatorzy przyznają, że do powtórki z uroczystości, która zrodziła się z chęci pomocy parom po miesiącach pandemii, skłonił ich sukces ubiegłorocznego wydarzenia. - Było tak wiele powodów do smutku i żałoby. Ważne jest również, abyśmy wspólnie odprawiali te rytuały – tłumaczyła Shanta Thake, dyrektor artystyczny centrum.