70 ofiar zimowego armagedonu w Stanach. Specjaliści ostrzegali, ale władze to zlekceważyły

2021-02-22 5:46

Kilkanaście milionów ludzi odciętych od wody pitnej topiło śnieg, żeby przetrwać, ludzie zamarzali we własnych łóżkach. Atak zimy w Teksasie, ale też w Tennessee, Kentucky i Oregonie pochłonął 70 ofiar. Takiej zimy nie było w USA od lat 40., a naukowcy przypominają, że ostrzegali przed rekordowym atakiem mrozu i śniegu, jednak władze zlekceważyły zagrożenie.

„Dosłownie topię śnieg w garnkach, żeby mieć co pić. Nigdy nie sądziłam, że coś takiego może wydarzyć się w Teksasie” – od takich wpisów roi się w mediach społecznościowych. Mieszkańcy Teksasu, stanu najbardziej dotkniętego przez zimowy kataklizm, przez ponad tydzień przedzierali się przez śnieg lub próbowali w kurtkach i pod kocami przetrwać w domach mróz dochodzący nawet do -40 F. Z braku opału niektórzy rąbali własne meble, żeby dołożyć do ognia.

W sparaliżowanym stanie pojawiły się problemy z dostępem do jedzenia i wody pitnej. Mrozy, które zaczęły odpuszczać dopiero w sobotę, spowodowały gigantyczne awarie sieci elektrycznej, a to pozbawiło wiele osób ogrzewania, co więcej, dotknęło oczyszczalnie wody. Masowo pękały rury. Lokalne firmy ruszyły z dostawami butelkowanej wody, tym, którzy mieli ją w kranach, zalecono jej gotowanie, bo spadek ciśnienia groził namnażaniem się bakterii. Trwają prace nad przywróceniem elektryczności, której w sobotę pozbawionych było w USA ok. 300 tys. domów.

Niestety, bilans ataku zimy jest tragiczny. W całych USA potwierdzono śmierć 69 ludzi. Niektórzy zmarli we własnych domach lub tuż obok. Wśród ofiar jest Cristian Pavon Pineda (11 l.), który nie przetrwał nocy w nieogrzewanej przyczepie w Conroe, Tx.

W sobotę prezydent USA Joe Biden (79 l.) ogłosił w Teksasie stan klęski żywiołowej, by zapewnić mieszkańcom dodatkową pomoc federalną. Na jaw wyszły jednak kompromitujące dla władz stanowych fakty. Już dziesięć lat temu władze federalne ostrzegały przed potencjalnie katastrofalnymi skutkami silnych mrozów dla teksańskich elektrowni, ale reakcji zabrakło. Lawina krytyki spadła też na republikańskiego senatora Teda Cruza (51 l.), który w środku pogodowej katastrofy razem z rodziną poleciał wygrzewać się w Meksyku. Przyłapany wrócił do stanu pierwszym samolotem.