Tajemnicza ofiara gubernatora Cuomo zdecydowała się ujawnić więcej szczegółów z przypadku molestowania, jakiemu została poddana w jego rezydencji. Kobieta, która do administracji stanowej trafiła w 2017 r. po licencjacie z politologii, miała nadzieje, że praca dla gubernatora będzie trampoliną do kariery.
Jak opowiada w „Times Union Albany”, już pierwszego dnia usłyszała zawoalowane ostrzeżenie przed umizgami Cuomo. Wkrótce miała je odczuć na własnej skórze. Zaczęło się od obejmowania i całowania w policzek, ale wkrótce Cuomo miał stawać się bardziej natarczywy.
- Czasami przyciągał do siebie całe moje ciało. Pamiętam jak przyciągał i odpychał moją miednicę… Wiedziałam, co robi - wyznała kobieta na łamach gazety. Pasmo kłopotliwych sytuacji przerwała pandemia i praca zdalna. Dopiero w listopadzie Cuomo miał ją wezwać do rezydencji. Gdy dotarła do jego biura, wyszedł zza biurka i zaczął ją obmacywać, sięgnął pod bluzkę i położył dłoń na jej piersi. Twierdzi, że bała się protestować.
Kobieta jest kolejną z pracownic nowojorskiej administracji, która obok Carlotte Bennett (25 l.), Any Liss (35 l.) i Lindsey Boylan (37 l.) oskarża gubernatora o molestowanie.
Sam Cuomo twierdzi, że nigdy nikogo nie dotykał w niewłaściwy sposób.