​Rozmowa z Marią Majchrowską

ZKP działa w USA już 97 lat. „Czasy się zmieniły, ale kluby nadal pomagają swoim małym ojczyznom”

2025-06-14 14:25

Maria Majchrowska odebrała w tym roku Złoty Krzyż Zasługi za zasługi w działalności na rzecz środowisk polonijnych w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Ważne polskie odznaczenie, które wręczył jej sam Prezydenta RP Andrzej Duda, jest niejako ukoronowaniem wielu lat pracy w Związku Klubów Polskich, który obchodzi w tym roku 97-lecie. Wieloletnia wiceprezes tej organizacji opowiedziała nam o jego działalności i zachodzących w nim zmianach.

- Pamiętamy pani działalność jeszcze z czasów prezesa ZKP śp. Adama Ocytko, Edwarda Miki, Tadeusza Czajkowskiego, Jana Kopcia i obecnej prezes Łucji Mirowskiej-Kopeć. ZKP jest dla pani niczym rodzina na amerykańskiej ziemi. Jak to się stało, że wyemigrowała pani z ojczyzny do USA?

- Z Polski wyjechałam w styczniu w 1981 roku, ponieważ jako młoda despotyczna osoba nie akceptowałam ustroju oraz braku możliwości rozwoju w tym kraju. Wszystko było ograniczone, co nie zmierzało do rozwoju gospodarczego, kulturalnego i intelektualnego. Jeśli ktoś miał inną opinię, nie mógł na nic liczyć.

Wyjechałam z Polski, a dokładnie z Podkarpacia, z byłego województwa rzeszowskiego. Z mojej rodzinnej wsi, która do dziś jest w moim sercu z Brzezin. W mojej miejscowości jest kościół parafialny, który powstał w V wieku, drewniany, kryty gontem. Jest to zabytek klasy zerowej, pod wezwaniem Św. Mikołaja. W Ameryce mieszkała moja rodzina ze strony dziadka mojej mamy, co było dla mnie szansą, a jednocześnie inspiracją do wyjazdu, ale i też moim alibi na wyjazd do USA. Dziadek mojej mamy miał dwie siostry, które przyjechały do Ameryki na początku XX wieku, mój pradziadek też był w Ameryce. Dom, gdzie się urodziłam, został kupiony za dolary. Mając rodzinę w Ameryce, miałam możliwość pokusić się o wyjazd, z nadzieją na możliwość lepszego życia.

- Związek Klubów Polski działa już 97 lat i jest organizacją patriotyczną, pomagającą rodakom w ojczyźnie. Wiemy, jak wiele klubów przesyłało pieniądze do ojczyzny, pomagając kościołom, organizacjom, ochronkom, straży pożarnej. Jak to się zaczęło?

- Warto przypomnieć, iż trzy pokolenia wstecz podjęły decyzję o emigracji, a jednocześnie zapoczątkowały organizację swoich małych regionalnych ojczyzn i tak powstał w 1928 roku klub Brzeziny przy ZKP, którego jestem prezeską. Decyzja ta była spowodowana potrzebą bliskości ludzi z tych samych miejscowości z Polski, a jednocześnie pomocy swoim bliskim mieszkającym w ojczyźnie w tej miejscowości.

Po wybuchu I wojny światowej sytuacja jeszcze się pogorszyła, a wyjazd do Ameryki nie był łatwy. Rodacy z Ameryki pomagali na ile ich było stać, mimo że sami nie mieli wiele, ponieważ budowali swoje domy, ale również kościoły, przy których były szkoły polskojęzyczne. W latach 60. pojawiły się lepsze możliwości na emigrowanie z Polski. Nowa emigracja zaczęła napływać do USA, pełna entuzjazmu, z nowym wiatrem w skrzydłach. Zaczęli budować nowe kluby, a żeby być silni i widziani założyli Związek Klubów Małopolskich. W późniejszym czasie ZKM zamieniono na Związek Klubów Polskich, aby mogły należeć kluby z całej Polski. Do dziś kluby zrzeszone w ZKP pomagają swoim małym ojczyznom, mimo że czasy się zmieniły, kluby nadal pomagają, choć w mniejszym wymiarze.

- Pani praca pro bono, przez wiele kadencji, zdaniem wielu jest nieoceniona. Została też pani za to nagrodzona w tym roku przez Prezydenta RP Andrzeja Dudę państwowym odznaczeniem „za zasługi w działalności na rzecz środowisk polonijnych w Stanach Zjednoczonych Ameryki, za popularyzowanie polskiej kultury i tradycji narodowych”. Co pani czuła odbierając to odznaczenie?

- Tak to prawda. Czuje się, zaszczycona, że prezes ZKP dr Łucja Mirowska Kopeć dostrzegła moją pracę, że zostałam uhonorowana przez państwo Polskie Złotym Krzyżem Zasługi. Wielkim zaszczytem było to, że wręczył go Prezydent RP Andrzej Duda na oczach wypełnionej po brzegi sali koncertowej Copernicus Center w Chicago. Ta sala to ważne miejsce polskości w Chicago, na kopule tego budynku widnieje orzeł. To tutaj odbywają się koncerty zespołów muzycznych, kabaretowych, teatralnych z USA, jak również z Polski.

- ZKP ma bogatą historię, ale boryka się pewnie z tymi samymi zmianami, które dotykają też innych organizacji non profit? Starzeje się. Jak pani postrzega ZKP po upływie tych wielu lat pracy?

- Tak to prawda, że ZKP się starzeje, ale patrząc na 100-letnią historię naszej organizacji, co stanowi cztery pokolenia, mam satysfakcję, że było mi dane być jedną z wielu osób, które tworzyły jej ciągłość. Zmiany, jakie zachodzą w dzisiejszym świecie są nieporównywalne z czasami mojej młodości, z technologią, za którą nie nadążamy. Technika zabija potrzebę spotykania się ludzi fizycznie, tym samym odbiera ludziom prawdomówność, honor, przekonania religijne, trzeźwość myślenia, szacunek dla starszych pokoleń. Mówi się, że historia się kołem toczy. To prawda, w latach 60. i 70. Polacy byli źródłem żartów i kpin, dlatego że byli pracowici, myślący, zaradni i niezłomni, widzieli świat piękny, nie zakłamany. Nowy świat naszych dzieci to świat dyktanda medialnego i spekulacji pod każdym względem i w każdej dziedzinie, co tłumaczy się brakiem czasu.

Rozmawiały Marta J. Rawicz i Alina Szymczyk

Super Express Google News