Senator z New Jersey skazany za korupcję. Koledzy wzywają go do rezygnacji

2024-07-17 16:07

Senator Stanów Zjednoczonych Bob Menendez usłyszał wyrok. Ława przysięgłych na Manhattanie uznała polityka z New Jersey za winnego wszystkich zarzutów korupcyjnych, w tym przyjmowania łapówek w złocie oraz działania na rzecz obcych rządów. 70-latek wciąż uważa, że jest niewinny i nie zamierza ustąpić z zajmowanego od trzech kadencji fotela w Senacie USA. Do rezygnacji wzywa go coraz więcej partyjnych kolegów.

Przysięgi sądu federalnego na Manhattanie obradowali przez niemal trzy dni. We wtorek 16 lipca orzekli, że demokrata jest winny wszystkich 16 przestępstw, o które we wrześniu ub. r. oskarżyła go prokuratura – m.in. przekupstwa, wymuszenia, oszustw związanych z usługami, utrudniania pracy wymiaru sprawiedliwości i spisku. Jak udowodniła podczas rozpoczętego w połowie maja procesu prokuratura, 70-letni demokrata miał nadużyć swojej funkcji dla własnych korzyści i chronienia sojuszników przed dochodzeniami karnymi, spotykać się z urzędnikami egipskiego wywiadu, by potem wpływać na przyspieszenie przyznania milionów dolarów amerykańskiej pomocy wojskowej dla tego kraju.

Śledczy dowodzili, że senator w zamian za łapówki, podejmował oficjalne działania, by pomagać Fredowi Daibesowi, deweloperowi z New Jersey i dwóm innym biznesmenom: Waelowi Hanie i Jose Uribe. Daibes i Hana nie przyznali się do winy. Uribe przyznał się do winy i zgodził zeznawać. W łapówkarskim procesie pośredniczyć miała też żona Menendeza Nadine, której proces ma toczyć się osobno, ale z powodu jej walki z rakiem piersi został odroczony. Polityk i jego prawnicy przekonywali, że to do niej należały warte niemal 150 tys. dol. sztabki złota, które znaleziono jesienią w ich domu w Englewood Cliffs, NJ. Dowody prokuratury obejmowały też jednak ponad $400 000 w gotówce, które FBI znalazło podczas przeszukania. Jak podczas procesu przypominała asystentka prokuratora Lara Pomerantz, zawiniątka z pieniędzmi były schowane w „sejfie, w kieszeniach kurtki, w butach, w całym domu".

Bob Menendez wychodząc z sądu zapowiedział apelację. Odmówił odpowiedzi na pytania o rezygnację, ale jego komentarz do decyzji przysięgłych sugeruje, że nie zamierza tego zrobić. - Nigdy nie złamałem mojej publicznej przysięgi. Nigdy nie byłem nikim innym, jak tylko patriotą mojego kraju i dla mojego kraju. Nigdy, przenigdy nie byłem zagranicznym agentem - powiedział demokrata do tłumu dziennikarzy czekających przed sądem.

Bob Menendez ma usłyszeć wyrok 29 października. Grozi mu kilkadziesiąt lat w więzieniu.

Wyrok dla polityka wywołał natychmiastową reakcję jego partyjnych kolegów. - „W świetle tego wyroku senator Menendez musi teraz zrobić to, co jest słuszne dla jego wyborców, Senatu i naszego kraju, i podać się do dymisji” – napisał krótko na Facebooku lider demokratycznej większości w Senacie USA Chuck Schumer. Gubernator New Jersey Phil Murphy w specjalnym oświadczeniu nazwał nadużycia Menendeza „bezczelnymi przestępstwami”. - „Ponawiam moje wezwanie do rezygnacji senatora Menendeza natychmiast po tym, jak został uznany winnym narażenia bezpieczeństwa narodowego i integralności naszego systemu sądownictwa karnego. Jeśli odmówi opuszczenia swojego biura, wzywam Senat USA do głosowania za jego wydaleniem” – przekazał gubernator. Zapewnił też, że w przypadku wakatu, zgodnie z prawem mianuje tymczasowego przedstawiciela, „aby zapewnić mieszkańcom New Jersey reprezentację, na jaką zasługują".