Anna Dolecki

i

Autor: archiwum prywatne

Gra na scenach w Chicago, ale tęskni za Krakowem

2019-05-04 18:58

Anna Dolecki wcieliła się w postać żony głównego bohatera w sztuce pod tytułem „Ich czworo” Gabrieli Zapolskiej. To pierwszy spektakl nowo powstałego w Chicago Polish American Actors Theater. Premiera odbędzie się w chicagowskim Chopin Theatre w piątek, 24 maja. W rozmowie z „Super Expressem” Anna Dolecki opowiada o tym, jak szykowała się do roli, jak zaczęła się jej amerykańska przygoda oraz o ogromnej tęsknocie za rodzinnym Krakowem.

„Super Express”: – W jakiej roli zobaczymy cię w sztuce Gabrieli Zapolskiej?

Anna Dolecki: – Wcieliłam się w postać żony, matki i kochanki w tej jednej osobie. Moja bohaterka jest głupiutka. Granie takiej osoby jest dla mnie swego rodzaju wyzwaniem i wymaga wielu przemyśleń i analiz roli. Mam zupełnie inną naturę niż moja bohaterka. Niełatwo gra się takiego głuptasa, jakim jest Żona. Wymaga to głębokiej analizy tekstu oraz elementów komediowych. Chciałam tak stworzyć tą postać, by widz zbyt długo się nie zastanawiał kim właściwie jest Żona.

– Jak się współpracuje z dyrektorem Polish American Actors Theater Mariuszem Krzysztofem Kotowskim? 

– Praca w nowym teatrze i z panem Kotowskim nie jest dla mnie nowością. Nasza współpraca rozpoczęła się trzy lata temu, gdy zagrałam główną postać Julki w sztuce „Mężczyzna”. Było to pierwsze przedstawienie z serii rozpoczynającej cykl „Gabriela Zapolska w Chicago”. Z Mariuszem Kotowskim zawsze pracuje mi się świetnie. Jest taktowny, miły w obejściu, a zarazem jasno precyzuje swoje wymagania i oczekiwania. Ma profesjonalnie podejście do tematu, docenia pracę aktora nad postacią. Stwarza artystom podatny grunt, na którym rodzą się wyśmienite pomysły przedstawienia postaci oraz tragikomizmu samej sztuki Zapolskiej, która w podtytule określona jest jako „Tragedia ludzi głupich”. 

– Uważasz, że wasza sztuka będzie się cieszyła zainteresowaniem w Chicago?

– Mocno wierzę, że nasz projekt wzbudzi zainteresowanie w środowisku w Chicago, które uważam za chłonne i sympatyzujące z teatralnymi projektami. Sztuka jest pełna śmiesznych, zaskakujących i odważnych scen. Mamy plan zaskoczenia widowni nietuzinkowym przedstawieniem. Przy tym jest to klasyka literatury i ponadczasowy temat, dla wielu bardzo bliski. 

– Marzyłaś kiedyś o karierze filmowej?

– Nie, bo teatr jest bliższy mojemu sercu, bardziej autentyczny. Akcja sztuki dzieje się naprawdę, tu i teraz, i nie ma miejsca ani czasu na pomyłki i powtórki. To solidna praca, nie tylko wcielenia się w postać, ale także zapamiętania ogromnej ilości tekstu.

– Skąd się wzięła w tobie aktorska pasja?

– Odkryłam ją w sobie na długo wcześniej, niż dane mi było stanąć na scenie w Chicago. Podobno na wszystko przychodzi właściwy czas i tak było w moim przypadku. Zawód aktora w teatrze polonijnym to raczej wielka pasja, na którą trzeba mieć czas i dużo chęci, nie wspominając już o talencie. Wiele lat temu, wyjeżdżając z Polski jako młoda kobieta i świeżo upieczona żona i mama, musiałam zapomnieć o swojej pasji i pragnieniach. Tutaj, na tzw. obczyźnie, z dala od wszystkiego, co było mi bliskie, budowałam życie od nowa i choć miałam wiele szczęścia, to na teatr nie wystarczało wtedy czasu i energii.

– Żałujesz, że wyjechałaś do USA?

– Do Ameryki wyjechaliśmy z mężem jako młodziutkie małżeństwo w czasach komunizmu, może trochę dla przygody, ale więcej poszukując tzw: American Dream. Wtedy to dla wielu było niedoścignione marzenie, a mnie się udało. W USA bardzo szybko dostałam pracę jako nauczyciel w amerykańskiej szkole podstawowej, prowadziłam kilka biznesów, tutaj urodziło się troje moich dzieci. Spełniły się moje marzenia. Przyjechałam z zamiarem pozostania tu tylko przez rok, może dwa, ale wsiąkłam w tutejsze życie na stałe. Nigdy nie żałowałam mojej decyzji mimo ogromnej tęsknoty za moim ukochanym Krakowem, gdzie się urodziłam, ukończyłam studia. Tam na zawsze będzie mój pierwszy dom. Do Polski zawsze powracam z ogromną radością, do domu rodzinnego, do mamy, do przyjaciół i do każdej uliczki w moim mieście, którą znam na pamięć. Jestem niepoprawną romantyczką, często wracają do mnie wspomnienia, których nie sposób wymazać. Moja dusza na zawsze została w Krakowie, a serce i ciało są w Ameryce.

Rozmawiała Marta J.Rawicz