Dzień 2 marca już na zawsze zapisze się czarnymi barwami w pamięci tej polskiej rodziny z Queens. W niedzielę tuż przed godz. 11 am w dwukondygnacyjnym budynku przy 116-50 146th Street w Jamaica pojawiły się płomienie. Gdy na miejsce dotarli strażacy z kompanii 275 przy Merrick Blvd, ogień podsycany porywistym wiatrem trawił już znaczną część domu i przyległego mieszkania. Z ogniem przez niemal dwie godziny walczyło 140 strażaków. Sytuacja była naprawdę poważna – na podwórku znaleziono płonący zbiornik z propanem, który groził wybuchem. Na szczęście udało się go zneutralizować.
Strażacy, mimo gęstego dymu i ognia, zdołali wydostać z płonących pomieszczeń nieprzytomnego mężczyznę, który został przekazany ratownikom EMS. Ranny trafił do szpitala Jamaica. Niestety wkrótce potem okazało się, że zatrucie dymem i oparzenia okazały się zbyt poważne – w szpitalu stwierdzono zgon mężczyzny. Obrażenia pozostałych pięciu osób, w tym trzech strażaków, okazały się być niezagrażające życiu.
Jak udało nam się ustalić, ofiara to 65-letni Józef Sziffer, który przyjechał do Nowego Jorku z Podkarpacia. W domu przy 146th Street mieszkał z żoną oraz córką Sabiną McHugh, pielęgniarką z Elmhurst Hospital, jej mężem oraz trójką ich małych dzieci. Rodzina jest zdewastowana – straciła ukochanego tatę, męża i dziadka, a także dach nad głową.
Poruszeni bliscy pani Sabiny zorganizowali zbiórkę na portalu GoFundMe, gdzie w niespełna dobę udało się zgromadzić niemal 23 tys. dol. Liczą, że osoby o dobrych sercach zdecydują się wesprzeć poszkodowanych, a liczy się każdy dolar. - Sabina nie raz pomagała innym, organizując zbiórki. Dziś los sprawił, że to ona potrzebuje naszego wsparcia – powiedziała nam nieoficjalnie jedna z jej przyjaciółek.
Specjaliści z FDNY prowadzą dochodzenie w sprawie pożaru, w którym zginął nasz rodak. W poniedziałek 3 marca poinformowali w serwisie X, że przypuszczalną przyczyną było „nieostrożne wyrzucenie materiałów do palenia”.