- Jakie sprawy najczęściej trafiają dziś do pana kancelarii ze strony Polonii?
- Nasza kancelaria koncentruje się wyłącznie na sprawach wypadkowych w stanie Nowy Jork, w szczególności na wypadkach na budowie, ale także na posesjach oraz na wypadkach samochodowych. To właśnie w takich sprawach najczęściej pomagamy naszej Polonii.
- Problemy imigracyjne są jeszcze obecne w pana praktyce?
- W obecnej sytuacji temat imigracji pojawia się bardzo często: zarówno tej legalnej, jak i nielegalnej. Dotyka on oczywiście również naszej Polonii.
Mimo, że wielu naszych rodaków przebywa tutaj legalnie, wciąż duża grupa ma nieuregulowany status imigracyjny. Ten status oraz obawy z nim związane często mają wpływ na naszą praktykę. Wpływa on nie tylko na wysokość odszkodowań, lecz zdarza się, że poszkodowani obawiają się zgłaszać jakiekolwiek roszczenia z obawy przed możliwą deportacją lub innymi konsekwencjami. Musimy pamiętać, że każdy poszkodowany, niezależnie od statusu imigracyjnego, ma prawo do składania roszczeń.
- Z jakimi problemami prawnymi zgłaszają się do pana nowi imigranci, a z jakimi osoby, które są w USA od wielu lat?
- Główna różnica między tymi dwiema grupami polega przede wszystkim na tym, że Polacy mieszkający tu od lat bardziej znają swoje prawa, zwykle mają ustabilizowany status imigracyjny i dzięki temu nie obawiają się składać roszczeń. Nowi imigranci często mają nieuzasadnione obawy, chociaż przysługuje im taka sama ochrona prawna, jak wszystkim innym. Wszystkich zapraszamy na darmowe konsultacje.
- Jak wyglądały sprawy polskich klientów 10-20 lat temu, a jak wyglądają dziś?
- W naszej branży, czyli sprawach wypadkowych, największą zmianą w ciągu ostatnich 20 lat są przede wszystkim wyższe odszkodowania za podobne obrażenia. Wynika to głównie z wyższych kosztów leczenia, wyższych utraconych zarobków, a także z większych odszkodowań za ból i cierpienie. Jest to bardzo pozytywna zmiana dla wielu poszkodowanych.
- Czy zmieniła się świadomość Polaków w zakresie ich praw? Czy przychodzą lepiej przygotowani, bardziej asertywni?
- Absolutnie tak. Polacy są dziś bardzo świadomi swoich praw, często wiedzą dokładnie, co im się należy i nie mają już obaw, by się tego domagać. Mają nieograniczony dostęp do informacji. Otrzymuję od nich nawet e-maile tworzone za pomocą ChatGPT, z odniesieniami do konkretnych przepisów. Musimy jednak pamiętać, że tego typu narzędzia nie zawsze mają właściwe odpowiedzi i na dzień dzisiejszy nie zastąpią darmowej konsultacji z doświadczonym adwokatem.
- Jakie są najpoważniejsze problemy prawne, z którymi dziś mierzą się Polacy mieszkający w USA?
- Najpoważniejszym jest, moim zdaniem, kwestia statusu imigracyjnego, który przez wiele lat był pomijany. Wiele osób nieudokumentowanych mogło uzyskać legalne prawo jazdy, podjąć pracę, kupić dom z hipoteką czy swobodnie podróżować. Obecnie konsekwentne zmiany i ich egzekwowanie często dotykają Polonię, naszych znajomych i bliskich.
- Czy są branże lub środowiska, w których Polacy - jako pracownicy lub przedsiębiorcy - są szczególnie narażeni na nadużycia?
- Z mojego doświadczenia najbardziej widoczna jest skala nadużyć wobec pracowników budowlanych, którzy często pracują w najtrudniejszych warunkach, nie mają zapewnionych odpowiednich środków bezpieczeństwa ani benefitów, a nawet bywają zastraszani, gdy rozważają zgłoszenie roszczenia związanego z wypadkiem w pracy.
- Jak wygląda współpraca z klientem polskim: jakie są jego mocne strony, a jakie powtarzające się trudności?
- Współpraca z Polonią daje mi największą przyjemność i satysfakcję zawodową. Największą trudnością jest to, że wielu Polaków z natury nie chce skarżyć się na swoje dolegliwości, nie chce okazywać słabości. Dlatego nawet po wypadku, zamiast szukać pomocy medycznej, która powinna być priorytetem, często kontynuują pracę, by ją skończyć i „nie robić nikomu problemu”.
- Czy może Pan opowiedzieć o sprawach, które szczególnie zapadły Panu w pamięć?
- Przez ponad 20 lat praktyki były to setki spraw i każda z nich była bardzo osobista, ponieważ mówimy tu o prawdziwych ludziach, często o realnych tragediach, które wpływały nie tylko na ich los, ale także na życie ich bliskich. Każda pozostawia trwały ślad, o którym trudno zapomnieć.
Najbardziej oczywiście pozostają w pamięci te, które były najtrudniejsze oraz te, które zakończyły się najlepszym rezultatem. Jednym z takich przykładów jest sprawa, którą niedawno zakończyłem i która jest jeszcze świeża w mojej pamięci. W 2020 roku mężczyzna pracujący w budynku na Manhattanie wyszedł na przerwę na kawę. Stał na pasach dla pieszych, czekając, aż zmieni się światło, gdy nagle miejski autobus, usiłując wyminąć zatrzymany przed nim samochód, gwałtownie skręcił w prawo i uderzył mojego klienta. Ponieważ był to autobus należący do miasta, a dokładniej do New York City Transit Authority, był to bardzo długotrwały proces, ponieważ miasto zawsze opóźnia sprawy i dostaje dłuższe, bardziej preferencyjne terminy niż inni pozwani. Również współpraca z nimi, szczególnie w wymianie dokumentów czy wyznaczaniu terminów, jest zwykle bardzo frustrująca.
Przez lata pozwani upierali się, że to jest wina mojego klienta, ponieważ nie stał na chodniku, tylko na przejściu dla pieszych na jezdni, mimo że zdobyte materiały dowodowe, łącznie z nagraniami okolicznych kamer wideo, wskazywały, że to kierowca musiał się zagapić i za późno zorientować, że samochód przed nim się zatrzymał. Negocjacje, które trwały ponad rok, jednak zakończyły się sukcesem, gdy ostatecznie otrzymaliśmy termin rozprawy sądowej, a klient otrzymał wysokie odszkodowanie za swoje obrażenia i stracone zarobki.
- Czy jakaś historia klientów zmieniła Pana sposób myślenia o pracy prawnika?
- To nie jedna, ale wiele historii nauczyło mnie, że jest to coś więcej niż praca. To długoterminowa współpraca, w której klient staje się niemal członkiem naszej prawniczej rodziny. Jego problemy stają się naszymi i chcemy je rozwiązać tak, jak własne. Każda sprawa to ludzka historia, której jestem dumny być choćby małą częścią.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Agata Drogowska