- Kim jesteś?
- Jestem wokalistką i songwriterką, piszę piosenki. Na co dzień zajmuję się wieloma rzeczami: nagrywam wokale dla producentów, piszę i wysyłam utwory. Nie rozstaję się ze swoim studiem nagrań, nawet gdy wyjeżdżam na wakacje, to właśnie mój sprzęt pakuję jako pierwszy, by w każdej chwili móc nagrać potrzebne materiały. To mój główny zawód, ale w wolnych chwilach pracuję też jako tłumacz – skończyłam studia lingwistyczne, więc moje wykształcenie pomaga mi realizować marzenia.
- Jak znalazłaś się w USA?
- Za wielką wodę przeprowadziłam się tak naprawdę na stałe rok temu, obecnie mieszkam w Nowym Jorku, gdzie rozwija się moja kariera muzyczna. Koncertuję coraz więcej z miesiąca na miesiąc. Najbardziej na świecie kocham kontakt z publicznością. Energia, którą czuć na scenie, jest nie do opisania. Jestem tu nowa i wiem, że muszę cierpliwie budować swoją publiczność. Można mnie spotkać zarówno w klubach przy konsoli DJ’a, jak i w bardziej kameralnych, jazzowych przestrzeniach, gdzie gram akustycznie. Muzyka to moje życie, robię to 24 godziny na dobę. Każdego dnia pracuję nad tym, by docierać do jak największej liczby słuchaczy, jednak już od wielu lat działam międzynarodowo. Kocham podróżować, poznawać ludzi i chłonąć różne kultury. Cieszę się, że mogę być właśnie tutaj. Nowy Jork to cudowne miasto, pełne różnorodności. Nigdy nie miałam tu złych doświadczeń, uwielbiam wyjątkowość ludzi. Każdy z nas jest inny i to miasto pozwala zrozumieć, jak bardzo świat jest podzielony. Nie wolno się porównywać do innych, trzeba doceniać wyjątkowość, z którą się urodziliśmy.
- Twoja przygoda z Ameryką zaczęła się jednak znacznie wcześniej. Miał w tym udział producent muzyczny z Kalifornii, z którym podpisałaś kontrakt. Opowiadałaś jednak w mediach, że było to ogromne rozczarowanie...
- Nie chcę już do tego wracać. Kiedyś było to dla mnie bolesne – przez pięć lat byłam zablokowana kontraktem, co wstrzymało moje życie. Ale od tego czasu wiele się zmieniło, a ja nauczyłam się patrzeć w przyszłość. Co nas nie zabije, to nas wzmocni. Każde życiowe doświadczenie nas uczy, więc trzeba wyciągać z niego pozytywną lekcję i iść dalej.
- Idąc dalej, niedawno zostałaś laureatką amerykańskiej edycji konkursu „The Voice of Polonia”. Jak wspominasz udział w tym muzycznym przedsięwzięciu?
- To była niesamowita przygoda! Jego edycja amerykańska odbyła się niedawno po raz pierwszy i jestem ciekawa czy będą kolejne. Wiem, że konkurs od lat organizowany jest w Europie, ale cieszę się, że mogłam wziąć w nim udział i poznać Grażynę Auguścik – jurorkę konkursu, a prywatnie wspaniałą kobietę i artystkę jazzową. Stworzyłyśmy świetne połączenie, nie tylko muzyczne!
- Kiedy będzie cię znów mogła zobaczyć polonijna publiczność?
- Już 16 lutego o godzinie 2 pm odbędzie się mój akustyczny koncert walentynkowy w Centrum Polsko-Słowiańskim. Wystąpię tam razem z genialnym jazzowym pianistą Danielem Faronbim. Zaśpiewam zarówno swoje autorskie utwory, jak i znane wszystkim hity w naszych własnych, wyjątkowych aranżacjach. Będzie dużo emocji i… tylko miłość!
- O czym marzysz?
- Moim marzeniem zawsze było utrzymywać się z muzyki – i cieszę się, że mogę to robić! Uwielbiam, że ludzie na całym świecie słuchają moich piosenek i mojego głosu. Nie przyjechałam do USA dla kariery, ale skoro tu jestem, to pracuję, jak każdy inny artysta.
- Co robisz w trudnych chwilach?
- Gdy jest mi ciężko, idę spać. Nawet krótka drzemka pozwala mi obudzić się z głową pełną nowych pomysłów. Człowiek to niesamowita istota, mamy w sobie ogromny potencjał, tylko nie możemy się bać i musimy nieustannie próbować. I kochać samych siebie. To chyba moja myśl walentynkowa. W ten dzień warto pamiętać, że miłość do siebie jest najważniejsza.
Rozmawiały Marta J. Rawicz i Agata Drogowska