Rozmowa z Piotrem Śliwińskim

12 razy okrążył świat, zatrzymał się w Chicago. „Ameryka zawsze mnie potrafi czymś zaskoczyć”

2025-04-28 16:41

Piotr Śliwiński (42 l.) swoimi pasjami i aktywnościami mógłby obdzielić niejednego człowieka. Jest absolwentem Politechniki Krakowskiej, prezesem kilku spółek, pasjonatem motocykli, zawodowym szachistą, biegaczem, paralotniarzem, himalaistą i podróżnikiem z 12 wyprawami dookoła świata na koncie. Właśnie gości w Chicago, IL, gdzie aktywnie spotyka się z Polonią i dzieli opowieściami o swoich przygodach. W rozmowie z „Super Expressem” opowiedział o wrażeniach ze swojego pobytu.

- Co Cię sprowadza do Stanów?

- Jestem po raz kolejny w podróży. Lubię odwiedzać USA, ponieważ byłem tutaj już wielokrotnie i mam wielu znajomych z wcześniejszych wizyt, których przyjechałem odwiedzić. Bardzo się cieszę, że mogłem sobie pozwolić na przedłużenie swojego pobytu nawet do kilku tygodni. Dzięki temu odbyłem wiele ciekawych spotkań, wywiadów, wykładów i prelekcji, w szkołach, bibliotekach i kościołach. Wystąpiłem również dla Związku Nauczycieli Polskich, Chicago Mountaineering Club i w Klubie Podróżników w Art Gallery Kafe. Zostałem też zaproszony na spotkania z Polish Yacht Club Chicago, w Dwell Studio, dwie parady Polskich Klubów Motocyklowych. Tak duża intensywność wydarzeń w Chicago to dla mnie znakomita możliwość, żeby podzielić się z Polonią, i nie tylko, swoimi doświadczeniami oraz wiedzą z moich podróży i ekspedycji wysokogórskich.

- Zobaczyłeś kawał świata, a podoba Ci się w USA?

- Podczas 12 wypraw dookoła świata Stany były zawsze po drodze, więc za każdym razem je odwiedzałem lub pokonywałem różnymi trasami i innymi środkami transportu. Poza tym w pierwszej podróży dookoła świata przez pół roku odwiedziłem każdy stan oraz Kanadę z Meksykiem, więc jestem przekonany, że Amerykę Północną znam bardzo dobrze. Dlatego, każda kolejna wizyta jest skierowana bardziej na spotkania z ludźmi niż odwiedzanie kolejnych miejsc. Mimo to Ameryka jest tak duża i ładna, że zawsze mnie czymś potrafi zaskoczyć.

Tym razem czymś nowym i bardzo miłym zaskoczeniem była wizyta w domu u sympatycznej rodziny Amiszów w stanie Wisconsin. Wyjątkowa społeczność, która we współczesnej Ameryce żyje sobie szczęśliwie na własnych tradycyjnych zasadach w całkowitej izolacji. Unikają kontaktów z obcymi i nieznajomymi ludźmi, nie pozwalają się fotografować. Amisze to chrześcijańska wspólnota protestancka wywodząca się ze Szwajcarii, zajmują się rolnictwem i hodowlą, nie akceptują nowoczesnej techniki, nie korzystają nawet z elektryczności i samochodów, nie korzystają z ubezpieczenia i pomocy społecznej, nie wysyłają dzieci do szkół publicznych, nie praktykują małżeństw poza wspólnotą, są pacyfistami i nie służą w armii, nie używają radia i telewizji. Największa niespodzianka wyjazdu to bardzo smaczne naleśniki z własnego mleka, mąki, jajek i sera. Natomiast w stanie Illinois bardzo podobało mi się w Long Grove, jest to wieś w hrabstwie Lake, położona około 35 mil od Chicago i stanowiąca jego północno-zachodnie przedmieścia. Wioska ma surowe przepisy budowlane mające na celu zachowanie jej „wiejskiej atmosfery”. Stany Zjednoczone bardzo mi się podobają, a szczególnie część zachodnia, gdzie jest najbardziej różnorodny krajobraz i wiele spektakularnych parków narodowych, które warto odwiedzić. W miastach można spotkać różne kultury i wielu ludzi z całego świata, którzy są bardzo otwarci i życzliwi.

- W Chicago też zapewne nie jesteś po raz pierwszy?

- Nie, byłem tu już kilka razy, ale krótko i ostatni raz kilkanaście lat temu. Dlatego tym bardziej cieszy mnie odwiedzenie tego pięknego miasta ponownie. Zostałem tutaj bardzo życzliwie przyjęty przez amerykańską Polonię, dlatego zdecydowałem się znacznie przedłużyć pobyt. Bardzo mnie cieszy, że Polacy mieszkający tak daleko od Polski mocno ze sobą współpracują, integrują się przez ciekawe wydarzenia, tworzą wiele ciekawych inicjatyw, utrzymują ojczyste tradycje i obchodzą uroczyście ważne rocznice.

Cieszę się bardzo, że byłem zapraszany i mogłem widzieć wiele z nich. Brałem udział w uroczystych obchodach 85. rocznicy zbrodni w Katyniu, gdzie radziecka policja polityczna NKWD rozstrzelała ponad 20 000 polskich obywateli w lesie strzelając w tył głowy oraz 15. rocznicy katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem. 13 kwietnia uczestniczyłem w obchodach na katolickim cmentarzu św. Wojciecha w obecności konsula generalnego przy Pomniku Katyńskim, który przedstawia orła z odciętą głową i został wzniesiony w roku 2009. Dowiedziałem się, że rok później pod Smoleńskiem zginął projektant właśnie tego pomnika - Wojciech Seweryn, który leciał z delegacją polską na uroczystości związane z obchodami 70. rocznicy ludobójstwa katyńskiego, gdzie został zamordowany jego ojciec, oficer Wojska Polskiego. 10 kwietnia byłem na uroczystościach się w Kościele św. Ferdynanda przy tablicach wmurowanych w obecności prezydenta Polski w 2018 roku. Wiosennego optymizmu nabrałem podziwiając wielkanocne piękne palmy, tańce i piosenki wykonywane przez dzieci podczas Międzyszkolnego Konkursu na Tradycyjną Palmę Wielkanocną, który odbył się w niedzielę palmową w parafii św. Williama w Chicago, a 20 polskich szkół zgłosiło 98 palm.

- Wygląda na to, że bardzo intensywnie spędzasz czas z Polonią.

- Tak. Przy tej okazji bardzo chciałbym podziękować i wspomnieć kilka osób, które mi pomogły podczas tej wizyty i przedstawiły z bliska jak wygląda życie Amerykańskiej Polonii tutaj w Chicago. Jestem wdzięczny Helenie Sołtys, koordynator Przystanek Historia IPN Chicago, Urszuli Gawlik, prezes zarządu Zrzeszenia Nauczycieli Polskich, Marzenie Klimek, dyrektor Polskiej Szkoły im. Św. Brata Alberta Chmielowskiego i wielu innym dyrektorom odwiedzonych polskich szkół. Dzięki życzliwości klubu motocyklowemu Wataha mogłem przy pięknej pogodzie pojeździć pożyczonym motocyklem po ulicach Chicago, podziwiając zachód słońca. Przypomniałem sobie te piękne czasy, jak tutaj byłem ostatnio.

Miło wspominam swój kilkutygodniowy pobyt w Chicago kilkanaście lat temu, gdzie zostałem serdecznie przyjęty i ugoszczony przez dwóch przyjaciół. Były to wielkie legendy polskiego środowiska motocyklowego: śp. Marek Michel z Krakowa - pierwszy Polak, który samotnie objechał motocyklem dookoła świata i było to w roku 1974 na motocyklu WSK oraz śp. Mirosław Nazgowicz „Szpieg" z Jasła - założyciel i pomysłodawca międzynarodowego Klubu Motocyklowego UPMŚ - Unii Polskich Motocyklistów Świata „Orzeł Biały". Połączyło nas zamiłowanie do motocykli, dużych wyzwań i mocnych wrażeń. Bardzo szybko się nasze drogi zeszły ponieważ, jak się poznaliśmy to zaimponował moim kolegom mój wyczynowy przejazd z Indii do Polski, przez Pakistan i Iran, gdzie samotnie w roku 2007 przez 40 dni pokonałem 7000 kilometrów na legendarnym indyjskim motocyklu Royal Enfield - Bullet 350. Miałem wtedy 24 lata i byłem w na ukończeniu pierwszej rocznej wyprawie dookoła świata, a przy granicy z Afganistanem próbowano mnie uprowadzić.

- Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Marta J. Rawicz