Na sali sądowej w Park City w Utah spotkali się Sanderson, były optometrysta, oraz Paltrow, aktorka znana z hitów takich jak „Iron Man” czy „Zakochany Szekspir”. Proces trwający nieco ponad tydzień dotyczył wypadku z lutego 2016 r., do którego doszło w ośrodku narciarskim Deer Valley Resort w Utah. Mężczyzna domagał się odszkodowania, ponieważ przekonywał, że aktorka wjechała w niego na stoku od tyłu, a potem nie udzieliła mu pomocy i odjechała. Mężczyzna miał doznać urazu mózgu i złamania żeber, a jego adwokaci podnosili, że tym samym gwiazda zrujnowała mu życie.
Paltrow twierdziła natomiast, że to Sanderson uderzył ją od tyłu i uciekł. Obrońcy kobiety przekonywali, że 76-latek wykorzystał okazję i oskarżając aktorkę, chciał zdobyć sławę i wyłudzić od niej pieniądze. Mężczyzna jednak zaprzeczał. – Nie jestem zwolennikiem kultu celebrytów – stwierdził. Na sali sądowej pokazano nawet rekonstrukcję wypadków, przesłuchano też kilkoro świadków.
Ośmioosobowa ława przysięgłych stanęła po stronie aktorki i uznała, że nie ponosi ona odpowiedzialności za wypadek. Paltrow nie pokryje kosztów sądowych i dostanie odszkodowanie w wysokości dolara, o co sama zabiegała. Przed wyjściem z sali sądowej podeszła do 76-latka i powiedziała mu: „Życzę ci dobrze”, co zdradził reporterom sam Sanderson.