Od czasu objęcia urzędu prezydenta Stanów Zjednoczonych, a właściwie już w czasie kampani wyborczej, Donald Trump zapowiadał wprowadzenie nowego porządku imigracyjnego: budowy muru, wyłapywania i deportowania. Z raportu dotyczącego aresztowań i deportacji przeprowadzonych przez ICE wynika, że przez pierwsze trzy lata urzędowania Trumpa dokonano 800 tys. procesów usunięcia z USA imigrantów. Dla porównania za rządów Obamy w takim samym przedziale czasu deportowano 1,8 mln osób. Z raportu wynika też, że tylko w 2012 r. poprzednik Trumpa deportował 409 849 osób. Podczas gdy jednoroczny bilans w tej kwestii dla administracji Trumpa zamknął się w 260 tys. Niemniej jednak wyłapywania trwają i nie są nastawione tylko na kryminalistów. Z danych na początek listopada wynika, że prawie 70 proc. osadzonych w ośrodkach deportacyjnych imigrantów nie ma na sumieniu żadnego ciężkiego przestępstwa. Z kolei 14 tys. jest na liście osób mogących stwarzać zagrożenie dla Ameryki i jej mieszkańców.
Więzienia imigracyjne przepełnione, ale… deportacji mniej niż za Obamy
Nie taki Trump straszny, jak go rysują…? Choć ciągle zaostrza przepisy, wprowadza restrykcyjne regulacje mocno ograniczające imigrację do USA, to wcale nie jest aż taki zły, jeżeli chodzi o deportacje. Jak donosi „Washington Post”, mimo że ośrodki dla imigrantów są przepełnione, to przy rządach Donalda Trumpa (73 l.) proces usuwania zatrzymanych do ich krajów pochodzenia nie jest tak intensywny jak za Baracka Obamy.