- Pierwszego dnia rozpoczniemy największą krajową operację deportacji w historii Ameryki - zapowiedział Trump na wiecu wyborczym w Freeland w stanie Michigan, gdzie gościł w środę. Przemawiając do tłumu zwolenników, pomstował na dziurawą granicę. Tłumaczył, że imigranci napływają milionami z zagranicznych więzień i „zakładów dla obłąkanych", co prowadzi do „grabieży, gwałtu, rzezi i zniszczenia amerykańskich przedmieść, miast i miasteczek". Były prezydent zapowiedział zmianę tego stanu rzeczy i kompletne odwrócenie polityki imigracyjnej.
W serii wywiadów, ale też postów w mediach społecznościowych zdradził szczegóły planowanych działań. To nie tylko łapanki, w których udział brałoby nie tylko ICE, ale też policja oraz Gwardia Narodowa, jak zdradził w rozmowie z reporterami magazynu „Time”. Zapowiedział też utworzenie rozległych obozów zatrzymań wzdłuż południowej granicy, dokąd trafialiby wszyscy przyłapani na nielegalnym wtargnięciu na teren USA. Liczba łóżek w ośrodkach ICE wzrosnąć miałaby z obecnych 34 tys. do 100 tys. Finałem miały by być masowe deportacje, które czekać miały by co najmniej 11 mln nieudokumentowanych, jak szacuje Census Bureau, a nawet 20 mln, bo na tyle szacowana jest realna liczba nielegalnych w Stanach.
- To są ludzie, którzy nie są legalnie w naszym kraju. To jest inwazja na nasz kraj – tłumaczył Trump. - Musisz zrobić to, co musisz, aby powstrzymać przestępczość i powstrzymać to, co dzieje się na granicy – dodał.