- Proszę powiedzieć jak znalazł się pan w USA i skąd pan pochodzi z Polski?
- W USA przebywam od 1990 roku. Urodziłem się w styczniu 1975 roku w Łodzi, ale z Łodzią nie jestem zbytnio związany. Moi rodzice, w krótki czas po moim urodzeniu, przenieśli się na stałe do Świdnika. Czasy były jakie były i Świdnik przedstawiał obraz typowego miasta czasów komuny. Jako dziecko pamiętam komunę dosyć dokładnie. W stanie wojennym widziałem czołgi jeżdżące po mieście, pamiętam kartki na żywność i inne towary, widok kolejek i pustych sklepów. Kiedy miałem 15 lat przeprowadziliśmy się z rodzicami do USA i od razu do Arizony. Arizona jest stanem dość specyficznym i moje spojrzenie na sprawy Polonii jest nieco inne, aniżeli mieszkańców wielkich aglomeracji, takich jak Nowy Jork lub Chicago. W Arizonie nie ma wielkich skupisk Polaków. Nie ma u nas Jackowa ani Greenpointu. Można mówić o jakiś ulicach w różnych miejscowościach Arizony, przy których żyją Polacy, ale wielkich skupisk nie ma, ale jak najbardziej życie polonijne istnieje i tutaj wśród tej Polonii rozpocząłem swoją działalność.
- A na czym polegała pańska działalność?
- Tak, jak wcześniej powiedziałem, wychowałem się w Świdniku, w czasach kiedy budowa nowego kościoła przedstawiała problem prawie nie do rozwiązania. Widziałem upór ludzi, w tym moich rodziców, w dążeniu do realizacji celu postawienia nowej świątyni. Od dziecka byłem w to zaangażowany. Wraz z rodzicami i innymi mieszkańcami Świdnika pomagaliśmy w jego budowie. Moja pomoc jako dziecka nie była wielka, ale pamiętam, że kręciłem się po budowie i próbowałem pomagać starszym w mieszaniu cementu i podawaniu cegieł. To był początek mojej działalności dla dobra społeczności mojego miasta. Tak samo tutaj, jak już dotarliśmy i trochę okrzepliśmy na nowej ziemi, włączyliśmy się w życie polonijnej społeczności. W latach 90. w mojej miejscowości działał Klub Pułaskiego, ale nie mieliśmy polskiego kościoła. Zaczęliśmy wspierać, pomagać i działać na rzecz jego budowy i w 1995 r. powstał polski kościół w Phoenix w Arizonie. To nie jest tylko Dom Boży, ale także miejsce i centrum spotkań Polonii, które ściąga rodaków z okolicy każdej niedzieli i w święta. Ludzie przyjeżdżają nie tylko się modlić po polsku, ale także po to, aby po mszy się spotkać i porozmawiać w języku polskim o polskich i amerykańskich sprawach.
- Mówiąc Polonia, to jaką Polonię ma pan na myśli? Wielopokoleniową czy tę z „fali solidarnościowej” na której także i pan się znalazł w Stanach?
- Są tacy i tacy. Według spisu ludności z 2020 roku w Arizonie do polskości przyznaje się 200 tys. osób. Większa część Polonii tutaj to jest tzw. Polonia stara i żyjąca na miejscu od kilku generacji. Nie są za bardzo aktywni w organizacjach, ale większość zachowuje przywiązanie do tradycji i kultury polskiej, pojawiają się na różnego rodzaju festiwalach i innych uroczystościach. Najbardziej aktywna część to ludzie pierwszego i drugiego pokolenia. Widzę duże zainteresowanie polskością wśród ludzi w moim wieku. Zwykle młodzież udawała się na studia do innych stanów i później już nie wracała. Ja sam studiowałem na Uniwersytecie w Utah. Skończyłem tam informatykę. Specjalizuję się w czymś, co można nazwać po angielsku „business inteligence” i działam na tym polu od wielu lat. Natomiast w służbie Polonii tak naprawdę zacząłem działać po powrocie z Utah, jakieś dziesięć lat temu. W Arizonie przez ten czas dużo się zmieniło. Teraz młodzież już nie szuka szczęścia w innych stanach, zostają, albo wracają tak, jak ja i wielu z nich aktywnie działa w polonijnych organizacjach. Zatem drugie i nawet trzecie pokolenie zaczyna być aktywne.
Dam przykład. W latach 90. i po 2000 roku Kongres Polonii Amerykańskiej w Arizonie przeżywał regres. W poprzednich latach miał niewielką liczbę członków, zaledwie kilkunastu. Teraz w Arizonie KPA liczy 150 aktywnych członków i liczba wydaje się powiększać. To dobry znak. Zmiany na lepsze zaczęły być zauważalne gdzieś od roku 2018, kiedy prezes Frank Spula zaczął myśleć o przyszłości organizacji w kontekście zmian zachodzących w Ameryce i nie tylko. Świat zmienia się szybko, natomiast organizacja zmienia i dostosowuje się do nich w sposób dużo powolniejszy. My już zaczęliśmy się do nowych czasów dopasowywać, ale wcześniej musieliśmy sobie odpowiedzieć na pytanie: idziemy do przodu wraz ze światem, otwieramy się, rozszerzamy i intensyfikujemy naszą działalność czy zamykamy się na zmiany i stoimy w miejscu? Wybraliśmy to pierwsze i choć jest to proces powolny, ale już się dzieje. W 2016 roku prezes KPA na Arizonę napisał list do prezesa Spuli, że myśli, że przyszedł czas na rozwiązanie Dywizji w Arizonie. Dzięki Bogu tak się nie stało. Pojawił się nowy prezes, pani Elżbieta Matej-Horchem i wraz z nią byłem twórcą planu na powstrzymanie regresu Kongresu na naszym terenie. Stworzyłem plany działania na rok, na dwa lata i długoterminowy na 10 i 20 lat. W tym momencie realizujemy w Arizonie 20-letni plan działania.
- Jaki to plan?
- Musimy stworzyć przyszłość i dać młodzieży pole do popisu. Musimy stawiać na młodzież, musimy ich wspierać i pomagać i zobaczymy, jakie to da owoce za lat dwadzieścia. Zanim ja zostałem prezesem naszego wydziału w 2019 roku, to już wcześniej myślałem o swoich następcach. Kto przejmie to po mnie, po nas i w jakim kierunku pójdziemy jako organizacja. Aktualnie nasza dywizja w Arizonie się rozrasta i zważywszy na wielkość stanu jest to fenomen. Dywizja w Arizonie jest jedną z najmocniejszych w USA, nie tylko pod względem liczby członków, ale też pod względem finansowym. Teraz inwestujemy w młodzież, żeby ta młodzież za kilka lat, powiedzmy dziesięć, była aktywnymi członkami polonijnej społeczności. W planie krótkoterminowym - dwa, trzy lata - przewidujemy prace nad stworzeniem przyszłych liderów. Mamy takich. Aktualnym prezesem KPA w Arizonie jest pani Gladkowska. Za nią stoi pan Joniec przygotowywany przez nas na kolejnego prezesa. Dlaczego nasz plan działa? Ponieważ został rozszerzony i nie tylko poprzez udział w polityce lokalnej. Działamy w sferze kultury, edukacji, biznesu i myślę, że każdy może coś znaleźć interesującego dla siebie i się włączyć. Stworzyliśmy Młodzieżową Radę Kongresu Polonii Amerykańskiej. Młodzież uczy się w ten sposób czynnego uczestnictwa w życiu publicznym.
- Czy działalność polonijna nie koliduje z pańską działalnością zawodową?
- Według mojej mamy koliduje (śmiech). Niekoniecznie się z tym zgadzam, ale jest to zdanie mojej mamy. Na pewno dużo czasu poświęcam na sprawy polonijne. Byłem prezesem KPA w Arizonie od roku 2019 do 2023. Teraz jestem w Krajowym Zarządzie KPA wiceprezesem od spraw finansowych i mam trochę obowiązków związanych z piastowanymi stanowiskami.
- To ważny rok w życiu KPA. Już w czwartek zaczyna się konferencja, na której zostaną wybrane nowe władze. Pan ubiega się o najwyższe stanowisko w KPA?
- Przez to, że nasze statuty nie są wyraźnie napisane, to nie mam jednoznacznego wyboru i startuję na dwa stanowiska: prezes KPA albo wiceprezes KPA. Wszystko zależy od tego, co będzie ustalone w pierwszym dniu konferencji w oparciu o nasz statut i musi to być jasno sprecyzowane, kto o jakie stanowisko może się ubiegać. Jeżeli chodzi o minie, to bez znaczenia o jakie stanowisko będę mógł się ubiegać, nie zmienia to mojego planu działania. Dużo będzie zależeć od interpretacji naszego statutu. Teraz, nawet gdybym chciał powiedzieć, to nie mogę być pewny jakich będę miał kontrkandydatów. Nikt zresztą nie jest pewny. W czwartek, w pierwszym dniu konferencji musimy zatem ustalić, jak wszyscy mamy rozumieć poszczególne punkty statutowe dotyczące wyborów. Statut ze względu na zmiany, jakich dokonano w latach 2018 i następnych, stał się bardziej zawiły i musimy to poprawić. Jest trochę zamieszania, ale KPA przez 81 lat działalności miało tylko czterech prezesów. Wiadomo na dzień dzisiejszy, że obecny prezes, pan Spula nie będzie się ubiegał o reelekcję i wysłał list do wszystkich członków, powiadamiający o swojej decyzji. Zrobił dużo dobrego dla KPA i za to mu wszyscy bardzo dziękujemy.
- Jak pan będzie przekonywał do oddania głosu na pana? Jaki jest pana plan?
- Na pewno chciałbym upowszechnić i wdrożyć to, co sprawdza się w Arizonie, ale nie tylko. Właśnie wracamy do tego punktu, kiedy musimy przywrócić znaczenie KPA i Polonii na terenie USA i w Polsce. Musimy umocnić się finansowo, wrócić do pracowników etatowych w administracji. Ich brak tworzy duże luki w kontaktach i w wymianie informacji pomiędzy wydziałami a krajowym zarządem i osłabia naszą skuteczność jako organizacji. Należy zacząć od „policy procedure”, czyli precyzyjnego zdefiniowania celów i procedur, którymi się mamy kierować na każdym szczeblu organizacji. Musimy jasno sprecyzować mechanizm funkcjonowania Kongresu i musi być jasne dla każdego, jakie pełni funkcje, jakie są jego obowiązki i kto za co odpowiada. Obecnie procedury nie są jasno określone i sprecyzowane, co niestety pozwala na różnoraką ich interpretację. Kiedyś wystarczająca była charyzma prezesów, ale obecne czasy są bardziej wymagające. Następnie, tak jak w Arizonie, widzę konieczność stworzenia krótko i długoterminowego planu działania organizacji i znowu trzeba odwołać się do naszej młodzieży. Trzeba w nią zainwestować. Oczywiście, realia każdego wydziału KPA w poszczególnych stanach są inne i dlatego tak ważna jest harmonijna współpraca zarządu krajowego z poszczególnymi wydziałami w kwestii, co zrobić, żeby dotrzeć do jak największej liczby Polaków w poszczególnych stanach. Co zrobić żeby młodzież widziała sens działania w etnicznej organizacji? Jak pomóc sobie nawzajem? Musimy zacieśniać współpracę i dzielić się informacjami pomiędzy wydziałami. Jeśli coś działa skutecznie w jednym, może zadziałać i w innym. Dlatego stawiam na ścisłą współpracę i wymianę informacji. Należy łączyć i realizować projekty. Wspomagać poszczególne wydziały poprzez realizację rozwiązań wspierających i uniezależniających je finansowo.
Musimy przywrócić znaczenie KPA w kontaktach z administracją amerykańską i powrócić do bezpośrednich kontaktów z prezydentem USA, tak jak kiedyś to było. Obecnie jesteśmy bardzo blisko osiągnięcia tego celu, bliżej niż przez ostatnie kilka lat, także ze względu na obecną administrację dobrze nastawioną do Polaków. Wzrasta także nasze znaczenie w kontaktach z Polską. Ostatnio prezes Spula poleciał, jako oficjalny delegat amerykańskiej administracji, na zaprzysiężenie polskiego prezydenta Karola Nawrockiego. To jest dobry znak. Prezydent Trump wielokrotnie podkreślał, że Polska jest przyjacielem USA i musimy to popierać i dążyć do zacieśniania mocniejszych więzów między starym a nowym krajem. Jeżeli obejmę pozycję prezesa KPA to zrobię wszystko, żeby ranga KPA na linii kontaktów z rządem USA i Polski rosła. Musimy dostosować się do zmian i okoliczności. Świat się zmienia i trzeba się do niego dopasować, ale tak, żeby utrzymać polską tradycję i zwyczaje. Żeby nasz głos się liczył musimy się jednoczyć i działać wspólnie. Musimy kłaść nacisk i podkreślać wszystkie elementy, które nas łączą jako Polaków i przestać koncentrować się na tym, co nas dzieli. Kiedy wspólnie siedzimy w sportowym barze i oglądamy mecz, w którym gra Polska, to wszyscy, bez względu na podziały, kibicujemy Polsce.
Rozmawiał Teodor Lisowski
