Prywatnie zarządzane ośrodki, gdzie trafiają imigranci, to Comprehensive Health Services Inc. (w skrócie CHS). Jak podaje Associated Press, są to instytucje działające na zasadach organizacji nastawionych na zysk (for-profit), które dotowane są z pieniędzy pochodzących od rządu, który chce, by przejęły one od nich część „imigracyjnego balastu”. Sama sieć ośrodków CHS jest odgórnie zarządzana przez Caliburn International Corp., firmę z Waszyngtonu DC. Do końca czerwca znajdowało się w nich 20 proc. zatrzymanych na granicy dzieci. Chociaż po zarządzonych przez prezydenta Trumpa zmianach co do polityki wobec azylantów – czyli odsyłanie ich do obozów do Meksyku – liczba małych imigrantów przejętych przez amerykańskie władze spadła, to jednak rząd dalej subsydiuje ośrodki CHS. – Dla rządu to niższe koszta, z kolei dla zarządzających ośrodkami to zysk. Nie dziwi mnie, że inne firmy zaczynają się tym interesować. Niemniej takie działanie jest niemoralne – mówi Jonathan Hayes, szef Department of Health and Human Service’s Office of Refugee Resettlement. Kwot, które przeznaczane są na te ośrodki, nie podano. Wiadomo jedynie, że utrzymanie dzieci imigrantów kosztowało $3,5 mld w ciągu ostatnich 2 lat.
Płacą prywaciarzom za więzienie małych imigrantów
2019-10-05
14:24
Administracja Donalda Trumpa (73 l.) szuka wszelkich sposobów na to, by poradzić sobie z sytuacją na południowej granicy. Teraz uwagę skupia na zatrzymanych małych imigrantach. Maluchy trafiają nie tylko do federalnych ośrodków, które ledwo dają sobie radę z „przerobieniem” aresztowanych na granicy. USA finansuje też prywatnie zarządzane ośrodki. Władze tych ostatnich się cieszą, bo to czysty zysk