- Polonijna publiczność nie widziała pana kilka lat. Ma pan tremę przed najbliższymi koncertami dla Polonii?
- Niezależnie od tego, w jakim kraju gram nie mam tremy. Odczuwam wielką radość i mobilizację na myśl, że będę mógł się spotkać z publicznością. Tegoroczne koncerty dla Polonii będą na pewno wyjątkowe, ponieważ teraz jesteśmy poniekąd sąsiadami.
- Jaki repertuar pan nam zaprezentuje?
- Zagramy koncert „Niech mówią, że to nie jest miłość", czyli najpiękniejsze piosenki o miłości. Oczywiście trudno jest wybrać te najpiękniejsze spośród tysięcy jakie napisałem, ale wierzę, że te, które wybrałem, dadzą słuchaczom mnóstwo pozytywnej energii. Nie zabraknie największych przebojów, wspólnego śpiewania i oczywiście klaskania. Będzie dużo wzruszeń, uśmiechów i miłości. 7 lutego zagramy w New Britain, CT, 8 lutego w Lodi, NJ, 9 lutego na Brooklynie, NY, 14 lutego w Hamilton w Ontario, 15 lutego w Mississauga w Ontatio, a 16 lutego w Chicago, IL.
- Skąd są towarzyszący panu muzycy?
- Cały zespół przylatuje z Polski. Będzie to czterech wybitnych solistów: Olivia Wieczorek, Marta Moszczyńska, Marcin Januszkiewicz i Michał Gasz oraz znakomici muzycy, z którymi na co dzień gram koncerty w Polsce.
- To koncert walentynkowy. Jaki ma pan prywatnie stosunek do tego święta?
- Staram się, aby każdy dzień był jak walentynki. Nigdy nie należy zapominać o okazywaniu sobie uczuć, o mówieniu „kocham cię". Nie odkładaj tego na ten jeden dzień. Choć każdy pretekst do świętowania jest dobry!
- Jak zatem będzie pan je obchodził?
- Z publicznością w Kanadzie i USA. Będziemy musieli pójść z żoną na walentynkową kolację dzień wcześniej, bo następnego dnia gram już koncert.
- Czy wierzy pan w miłość od pierwszego wejrzenia?
- W moim przypadku to się sprawdziło. Nie wierzę w przypadki. Uważam, że spotykamy na swej drodze te osoby, które są nam przeznaczone. Ważne, abyśmy nie przegapili sygnałów, jakie daje nam serce i umieli zorientować się, że spotykamy swoją miłość.
- Miłość kwitnie. Teraz w nowym kraju. Nie żałuje pan przeprowadzki do USA?
- Absolutnie nie! Zawsze marzyłem, aby mieszkać na tropikalnej wyspie, nad brzegiem oceanu . W Miami odkryłem idealne miejsce do życia. Trzeba jednak pamiętać, że wyspa, gdzie mieszkamy to swego rodzaju „bańka", zupełnie inna niż reszta Stanów Zjednoczonych.
- Co się panu najmniej, a co najbardziej tam podoba?
- Najbardziej w Miami podoba mi się pogoda i taki karaibski vibe. Najmniej - kierowcy. Bardzo wielu ludzi w Miami na drodze zachowuje się po prostu głupio i niebezpiecznie.
- Dopuszcza pan powrót do Polski w przyszłości?
- Nie myślę o tym teraz. Bardzo dobrze czuję się na naszej wyspie. Zresztą odwiedzam Polskę bardzo często. Mam tam mnóstwo koncertów i prowadzę muzyczne przedszkola Rubik Music School.
- A jak się rozwija pana kariera w USA?
- Od roku intensywnie nawiązuję kontakty, pracuję nad marką „Rubik" w USA. Zakończyłem etap brandingu i teraz nagrywam tutaj nowe utwory. Mam nadzieję, że w przyszłym roku moja praca przyniesie pierwsze efekty!
Rozmawiała Marta J. Rawicz