– Podczas gdy odnotowywaliśmy miliony ludzi przechodzących przez granicę, oni zignorowali problem (…). Zaczęli się przejmować dopiero wtedy, gdy [imigranci – red.] zaczęli pojawiać się w DC, Nowym Jorku i Martha's Vineyard – powiedział DeSantis podczas niedzielnej imprezy kampanijnej w Coral Springs na Florydzie.
Republikanin od tygodni realizuje swój plan wysyłania azylantów poza granicę Słonecznego Stanu, głównie do Chicago, Waszyngtonu, DC i Nowego Jorku. We wrześniu za sprawą gubernatora dwa samoloty pełne imigrantów wylądowały na wyspie Martha's Vineyard w Massachusetts. Wówczas rzecznik DeSantisa poinformował, że ruch ten był „częścią stanowego programu relokacji”, który kosztował podatników aż $12 mln.
W sobotę biuro polityka potwierdziło, że Floryda będzie kontynuowała swoje działania, gdy sytuacja w stanie, przez który przeszedł śmiercionośny huragan Ian, zostanie opanowana. Według dokumentów Departamentu Transportu Florydy kolejne loty czarterowe do Delaware i Illinois miały się odbyć przed 3 października, jednak zostały przełożone w związku z uderzeniem żywiołu. Prawdopodobnie odbędą się 1 grudnia. Ich koszt ma wynieść $1 mln.
Podczas niedzielnego wydarzenia gubernator przyznał także, że zgadza się z polityką zagraniczną Donalda Trumpa (76 l.), która wymagała od imigrantów przebywania w Meksyku do czasu rozpatrzenia ich wniosków o pozwoleniu na otrzymanie azylu. – Prezydent Trump miał rację, aby po prostu kazać im czekać na granicy. Wtedy większość roszczeń zostaje odrzucona – dodał.
Tymczasem w niedzielę przekazano, że 96 imigrantów z Haiti, jeden Bahamczyk i jedna osoba z Ugandy zostali uratowani przez Straż Przybrzeżną. W środę rano załoga helikoptera zauważyła łódź pełną osób potrzebujących pomocy ok. 20 mil od Boca Raton na Florydzie. Jak przekazano, ludzie ci spędzili na wodzie dwa dni bez jedzenia i picia. W łodzi znajdowało się 10 dzieci.