– Jestem burmistrzem i będę musiał dokonać kilku trudnych wyborów. Z niektórymi z nich ludzie nie będą się zgadzać – mówił w czwartek Adams, ogłaszając decyzję, która miała związek z nadchodzącym rozpoczęciem sezonu baseballowego. – Nie zostałem wybrany, aby się bać, ale aby być nieustraszonym. Muszę popchnąć to miasto do przodu – dodał, przeczuwając, że nie wszystkim to się spodoba. Miał rację.
Niezadowoleni są pracownicy prywatnych firm, których wciąż obowiązuje nałożony w grudniu nakaz, poluzowany 7 marca jedynie wobec klientów nowojorskich biznesów. Rozporządzenie najbardziej rozwścieczyło jednak pracowników miejskich. Od 11 lutego, gdy minął wyznaczony im przez miasto termin przyjęcia szczepień, władze NYC zwolniły wielu ludzi lub zawiesiły im wypłaty (dotyczy to ok. 1500 osób) za odmowę szczepienia. W tym gronie są strażacy i pracownicy sanitarni. Adams powiedział w czwartek, że nie planuje ich ponownie zatrudnić.
„Jeśli nakaz nie jest niezbędny dla sław, nie jest też niezbędny dla policjantów – napisał w oświadczeniu Patrick J. Lynch (58 l.), szef Police Benevolent Association of the NYC. – Podczas gdy celebryci byli zamknięci, nowojorscy policjanci byli na ulicach przez cały czas pandemii, pracując bez odpowiedniego sprzętu ochrony osobistej. Nie zasługują na to, by traktować ich teraz jak obywateli drugiej kategorii” – dodał.
Radny Staten Island Joe Borelli (40 l.) nazwał tę decyzję „przerażającą”. Z kolei strażacy z FDNY uznali wyjątki od reguły za policzek dla niezbędnych pracowników. Podczas poniedziałkowej konferencji prezes Stowarzyszenia Strażaków Zawodowych Andrew Ansrbo przyznał, że rozważa kolejny pozew. Towarzyszący mu nagrodzony za odwagę strażak Jairo Sosa wyznał, że jego żona została zwolniona, a jego czeka to za chwilę. – Mam dwie małe córeczki i jedną w drodze, a jedyne, o co prosiłem burmistrza, to żeby pozwolił nam pracować – mówił.