Dramat bliskich Roberta Hoaglanda (†59 l.) zaczął się 28 lipca 2013 r., kiedy ten nie pojawił się w pracy i nie odebrał żony z lotniska. Ostatni raz był widziany na stacji benzynowej w Newton. W domu mężczyzny znaleziono jego portfel, leki, telefon i samochód, dlatego śledczy nie wykluczali, że w sprawę mogą być zamieszane osoby trzecie. Teraz oznajmili, że zniknięcie nie wiązało się z przestępstwem.
Na początku miesiąca funkcjonariusze przekazali, że odnaleźli mężczyznę. Był to jednak czysty przypadek. 5 grudnia mieszkaniec Rock Hill, NY, wezwał do swojego współlokatora ratowników. Niestety, ci nie mogli mu już pomóc i wezwali do zmarłego policję. Mundurowi mieli problem z identyfikacją mężczyzny, ale na miejscu zdarzenia znaleźli dokumenty na nazwisko Robert Hoagland.
– Detektywi ustalili, że Robert Hoagland żył w hrabstwie Sullivan mniej więcej od listopada 2013 r. i używał nazwiska Richard King – przekazał w oświadczeniu kpt. Bryan Bishop, szef policji w Newton, CT. Śledczy, ze względu na zachowanie prywatności rodziny zmarłego, nie podali więcej informacji.