Propozycja prezydenta dotyczy federalnego podatku od benzyny, który obecnie wynosi 18,4 dolara za galon oraz podatku od oleju napędowego w wysokości 24,4 dolara za galon. Demokrata także wezwał stany do zawieszenia własnych podatków lub wprowadzenia ulg dla mieszkańców. Skrytykował również przemysł energetyczny, który – jego zdaniem – korzysta na cierpieniu obywateli. – Robię to, co do mnie należy. Chcę, aby Kongres, stany i przemysł również zrobiły swoje – stwierdził Biden.
Decyzja leży w rękach Kongresu, ale ustawodawcy sceptycznie podchodzą do pomysłu prezydenta. Demokratyczny senator Chuck Schumer (72 l.) powiedział, że jego partia skupi się na własnym projekcie ustawy, który zmusi firmy naftowe do zaprzestania „manipulowania rynkiem”.
W swoim przemówieniu prezydent za wyższe ceny energii obwinił rosyjską inwazję na Ukrainę.
– Obrona wolności i demokracji nie odbędzie się bez kosztów dla narodu amerykańskiego i reszty wolnego świata – dodał. Podkreślił, że ustawodawcy poparli sankcje przeciwko agresorowi mimo ryzyka inflacji spowodowanej niedoborem energii i żywności.
Pomysł Bidena nie jest niczym nowym. Barack Obama (61 l.), podczas kampanii prezydenckiej w 2008 r., nazwał „wakacje od podatku” polityczną sztuczką. Również Peter DeFazio (75 l.), demokratyczny przewodniczący Komisji Transportu i Infrastruktury w Izbie Reprezentantów, powiedział, że nie poprze propozycji prezydenta.
Zdaniem prezydenckiej administracji zawieszenie podatku od benzyny na poziomie federalnym i stanowym, a także przeznaczenie przez firmy energetyczne zysków na produkcję i rafinację może obniżyć ceny benzyny o 1 dolara za galon. W czwartek przedstawiciele energetycznych gigantów spotkali się z sekretarz ds. energii Jennifer Granholm (63 l.).