Policja w Phoenix wciąż prowadzi śledztwo, ale podejrzany jest już za kratami. To David Gordon (51 l.) miał 2 listopada pociągnąć za spust na parkingu przed apartamentowcem przy 43rd Avenue i McDowell Road w West Phoenix. W biały dzień, około godz. 2 pm zastrzelił swojego szefa – Dariusza Świądera (†47 l.), ojca dwóch nastolatek, który przed przeprowadzką do Arizony mieszkał przez lata w Chicago. Kamera video pobliskiego biznesu zarejestrowała, jak Świąder podjechał swoją ciężarówką na parking pod mieszkaniem Gordona. Na maskę swej ciężarówki położył przedmioty należące do 51-latka. Mężczyźni kłócili się przez sześć minut, a następnie Polak wrócił do auta. Gordon zgarnął swoje rzeczy i kilkakrotnie strzelił do Polaka.
Kiedy policja przybyła na miejsce, aresztowała Gordona. Ciało Polaka z dwiema ranami postrzałowymi głowy leżało w jego ciężarówce. Gordon przyznał się policjantom do zabicia Świądera i do ukrycia na dachu ciężarówki broni, z której strzelał. Twierdził, że szef oskarżył go o uszkodzenie półciężarówki i kradzież kilku przedmiotów, w tym urządzenia GPS, przez co nie chciał mu wypłacić zaległej pensji. W dniu morderstwa 47-latek miał mu zaproponować, że wypłaci ją w zamian za skradzione rzeczy. Zeznał też, że zastrzelił Polaka, ponieważ ten mu groził, że go zabije, czemu policja nie dała wiary. Nie potwierdziły się też jego słowa o tym, że broń należała do Świądera. Gordon trafił do więzienia hrabstwa Maricopa pod zarzutem morderstwa drugiego stopnia i posiadania broni bez zezwolenia. Sędzia ustalił kaucję w wysokości 250 tys. dol.
Polonia z Phoenix jest poruszona śmiercią 47-latka i organizuje zbiórkę na jego pochówek. Pieniądze zbierane są na GoFundMe oraz w największym polskim sklepie w Phoenix – A to Z Polish Market, którego właścicielką jest Agnieszka Kurowski. – Często rozmawialiśmy z Darkiem o życiu. On zawsze z wielką miłością i dumą opowiadał o swoich córeczkach. Był zawsze uśmiechnięty – powiedziała nam pani Agnieszka. – To człowiek o wielkim sercu, niezwykle hojny. W czasie ostatniej zbiórki w naszym sklepie na pogrzeb naszego rodaka z Arizony powiedział do mnie: „Agnieszka, dziękuję, że organizujesz zbiórkę dla tej potrzebującej rodziny, bo nigdy nie wiadomo, co kogo czeka i kto będzie następny w potrzebie, oby nie ja” i dał dużą sumę pieniędzy. Trudno mi się pogodzić z tym, że teraz zbieramy na jego pogrzeb – dodała ze smutkiem.