Daniel Enriquez (+48 l.), analityk działu badawczego Goldman Sachs, to czwarta osoba zamordowana od początku roku w nowojorskiej kolejce. Jadący na niedzielny brunch mężczyzna zginął od strzału w klatkę piersiową z bliskiej odległości. Strzelił do niego zamaskowany mężczyzna, z którym nie zamienił wcześniej ani słowa. – Według świadków, podejrzany chodził w tę i z powrotem po wagonie, bez żadnego powodu wyciągnął broń i strzelił do ofiary z bliskiej odległości, gdy pociąg przejeżdżał przez Manhattan Bridge – powiedział szef departamentu NYPD Kenneth Corey. Atak nie był w żaden sposób sprowokowany. Gdy pociąg linii Q wjechał na stację Canal Street na Manhattanie, sprawca wybiegł z wagonu i uciekł. Pracownicy MTA i wezwani na miejsce ratownicy próbowali podtrzymać funkcje życiowe 48-latka. Niestety, w szpitalu stwierdzono jego zgon.
NYPD zabezpieczyła nagrania z kamer monitoringu, zeznania świadków i ustaliła, że strzelcem był ciemnoskóry mężczyzna z brodą, który na głowę nasunął kaptur. Polowanie trwa, a policja, która opublikowała zdjęcie podejrzanego, poprosiła nowojorczyków o wszelkie informacje mogące pomóc w jego namierzeniu. Burmistrz Eric Adams (62 l.) do chwili zamknięcia tego wydania nie skomentował tragicznego zajścia.
Zrobiła to natomiast rodzina zamordowanego 48-latka, z którą rozmawiali dziennikarze „New York Post”. Usłyszeli, że burmistrz powinien wziąć się do roboty. – Nie czujemy się bezpiecznie. Nie czuję się komfortowo, gdy moja córka jedzie pociągiem, a teraz mam jeszcze więcej powodów, by czuć się bardziej przerażona. Teraz każdy, kto zna mojego brata, będzie się bał jeszcze bardziej – powiedziała Griselda Vile, siostra Enriqueza. Wysyp podobnych głosów znaleźć można w mediach społecznościowych. „Osoby dojeżdżające do pracy są tam zdane na siebie i ciągle obawiają się, co się za chwilę stanie. Jestem zmęczony pustymi obietnicami, że metro stanie się bezpieczniejsze dla wszystkich” – napisał jeden z użytkowników Twittera. „Przy każdym morderstwie burmistrz mówi o ‘planach’. Prawda jest taka, że w 99 proc. jest to wina władz” – wtórował inny.