- Zawsze czułem, że tutaj nie pasuję. Moi rodzice i rodzeństwo mieli brązowe oczy. To było dziwne - tak mówi dziś John William Carr III (78 l.), wspominając swoje długie życie. Zaledwie od roku wie, że to życie było oparte na tragicznej pomyłce. I nigdy by się o niej nie dowiedział, gdyby nie jeszcze inne rodzinne zawirowania - poszukiwania biologicznego ojca. Już 50 lat temu John William Carr III zaczął go szukać. Matka dała mu kilka wskazówek, a po połowie stulecia doprowadziły one sędziwego już mieszkańca Wirginii na pewien trop. Przeprowadzono badania DNA krewnych domniemanego ojca Johna i jego samego. Przyniosły one szokujący rezultat. Okazało się, że John William Carr III nie tylko nie jest spokrewniony z mężczyzną, który miał być jego biologicznym ojcem, ale także z całą swoją rodziną. Zaszokowany mężczyzna zaczął śledztwo, by wyjaśnić wyniki tych badań. To naprowadziło go na właściwy trop.
Jego prawdziwa biologiczna rodzina mieszkała nieopodal, lecz nigdy dotąd jej nie poznał. Była to rodzina Spencerów. Mężczyzna skontaktował się z nimi i okazało się, że jeden ze Spencerów, Jackie Lee Spencer, urodził się w tym samym dniu i w tym samym szpitalu św. Józefa, co John William Carr III. Zostali zamienieni jako noworodki i całe życie spędzili w obcych rodzinach! Nie mieli okajzi poznać swoich prawdziwych rodziców, bo wszyscy oni już nie żyją. Badania genetyczne potwierdziły te straszne przypuszczenia. Mężczyźni połączyli siły i postanowili pozwać zarządcę szpitala, czyli katolicką diecezję Wheeling-Charleston. Nie wiadomo, jakie są dokładnie ich żądania i czy domagają się odszkodowania. Diecezja odmawia komentarzy w sprawie tego szokującego procesu.