– Tylko potwór mógł zrobić coś takiego jak ty – powiedziała w środę na sali sądowej Vanesa Erlij Wittenberg, siostra Ariela Erliji, który był jedną z śmiertelnych ofiar ataku z 31 października 2017 r. Sapaiov z zimną krwią wjechał w tłum na ścieżce rowerowej na West Side na Manhattanie, po czym krzyknął: „Bóg jest wielki!”. Islamski fanatyk zabił pięciu Argentyńczyków, Belgijkę i dwóch Amerykanów: Nicholasa Clevesa (+23 l.) z NY i Darrena Drake’a (+32 l.) z New Milford, NJ, oraz ranił 18 innych osób.
W środę morderca mógł spojrzeć w oczy bliskim i rodzinom ofiar, a także osobom, które przeżyły horror. – Czy po całym tym czasie spędzonym w więzieniu nadal jesteś przekonany, że twoje przestępcze czyny przeciwko niewinnym ludziom były słuszne? – zapytała Saipova Marion Van Reeth, która w wyniku ataku straciła nogi.
Pochodzący z Uzbekistanu zamachowiec siedział jednak ze spuszczoną głową. Nie wyraził ani cienia skruchy. W godzinnym chaotycznym przemówieniu przytoczonym przez tłumacza terrorysta stwierdził, że „łzy ofiar i członków rodzin wypełniłyby jedynie jedną chusteczkę, podczas gdy łzy i krew wyznawców islamu zabitych niesprawiedliwie na całym świecie wypełniłyby całą salę sądową”. Potem perorował religii i diable. – Jedynym aktem diabła jest to, co zrobiłeś – wykrzyknęła jedna z kobiet.
Saipov wielokrotnie podkreślał, że jego zbrodnia była wolą Boga, a po ataku poprosił o powieszenie flagi ISIS przy jego szpitalnym łóżku. Ławnicy w marcu nie osiągnęli jednomyślności w sprawie kary śmierci dla 35-latka, o co wnioskowała prokuratura. Jedyną opcją pozostało dożywocie. Saipov będzie odsiadywał wyrok we Florence w Kolorado.