Dr Aleksandra Ziółkowska-Boehm jest członkiem ZAiKS w Warszawie, Stowarzyszenia Pisarzy Polskich na Obczyźnie, Fundacji Kościuszkowskiej w Nowym Jorku, Polskiego Instytutu Naukowego w Ameryce, Instytutu Józefa Piłsudskiego, Amerykańskiego PEN Clubu w Nowym Jorku i wielu innych instytutów i organizacji. Od 2005 r. jest członkinią zarządu Fundacji im. Stefana Korbońskiego w Washingtonie. Ma w dorobku wiele książek, na kartach których przewijają się wydarzenia i postacie niezwykle ważne dla polskiej literatury i historii. Główną z nich jest wielki polski pisarz, którego archiwum odziedziczyła.
- Pani Aleksandro, nie jest tajemnicą, że Melchior Wańkowicz był niezwykle wymagający i wysoko stawiający poprzeczkę dla ludzi znajdujących się w jego najbliższym kręgu, a Pani, mimo młodego wieku, została jego asystentką i sekretarką - docenioną przez samego Wańkowicza w dedykacji i na kartach jego książki „Karafka La Fontaine’a”. Jak Pani poznała Melchiora Wańkowicza i co sprawiło że stała się Pani jego najbliższą współpracowniczką i to tak bardzo docenioną ?
- Będąc studentką 4. roku filologii polskiej na Uniwersytecie Łódzkim wybrałam jako temat pracy magisterskiej twórczość Melchiora Wańkowicza, pisarza ogromnie cenionego w moim domu. Ojciec, miłośnik historii, miał jego książki, także wydane na emigracji, które różnymi sposobami zdobywał. Pisałam tzw. prace zaliczeniowe potrzebne do obrony magisterium. Po jakimś czasie wysłałam do Wańkowicza list. Przedstawiłam się, napisałam jakimi tematami się zajmuję i że mam do pisarza kilka pytań. W odpowiedzi zaprosił mnie do Warszawy. Przyjechałam z Łodzi pociągiem - to pierwsze spotkanie Wańkowicza było w maju 1972 roku. Powiedział, że ma problemy ze zdrowiem, że pracuje przy książce na temat techniki procesu pisania. Dzieli się swoim doświadczeniem. Prosił, by mu pokazać dotychczasowe prace. Po ich lekturze popatrzył na mnie uważnie i powiedział: Umie pani myśleć krytycznie, o wielu tematach już zapomniałem.
Dał mi teczkę ze swojego archiwum, poprosił, by ją przywieźć za tydzień, pożyczy mi dalsze. Prosił także, bym była jego researcherką, bym wyszukiwała materiał z książek - wspomnień, biografii. Bym notowała tematy, które go interesowały do powstającej książki.
I tak się zaczęło. Od tego pierwszego spotkania do śmierci pisarza upłynęły dwa lata i trzy miesiące. Skończyłam studia, pisarz zaproponował pracę u siebie.... Przeniosłam się do Warszawy, na Uniwersytecie Warszawskim otworzyłam przewód doktorski – na temat literatury faktu, pisarstwa Melchiora Wańkowicza. Zaczęłam pisać u prof. Juliana Krzyżanowskiego. Po jego śmierci kontynuowałam u prof. Janiny Kulczyckiej Saloni. Doktorat obroniłam w 1979 roku.
- Jakim człowiekiem był prywatnie Melchior Wańkowicz widziany oczyma jego asystentki?
- Był wymagający od siebie, od innych, uważny. Nie stronił od krytyki, także od dowcipów, żartów, które lubił nawet gdy był ciężko chory. Piszę o tym w swojej pierwszej książce „Blisko Wańkowicza”.
- Pani praca z Melchiorem Wańkowiczem przypada na trudny okres jego śmiertelnej choroby i - proszę wybaczyć mi to pytanie - ale jak sobie dawaliście z tą chorobą radę?
- Operację miał w Anglii, nie pomogła, nie wstrzymała rozwoju choroby - rak wpustu i dna żołądka. Był dzielny, nie narzekał, nie skarżył się.
- Przed wyjazdem na operację zapisał Pani w testamencie swoje archiwum, zadedykował swoją ostatnią książkę – drugi tom „Karafki La Fontaine’a”. Co się dzieje z archiwum pisarza?
- Wańkowicza archiwum opracowałam w dużym stopniu. Między innymi ukazała się dwutomowa „King i Królik - Korespondencja Zofii i Melchiora Wańkowiczów”, także „Korespondencja z córką Krystyną” - zginęła w szóstym dniu Powstania Warszawskiego, z Jerzym Giedroyciem, Czesławem Miłoszem, Zofią Kossak, ze Stanisławem Catem-Mackiewiczem. Napisałam o Wańkowiczu kilka książek m.in. „ Blisko Wańkowicza” - trzy wydania, każde o nakładzie 30 000, „Na tropach Wańkowicza po latach”, „Proces Melchiora Wańkowicza 1964 roku” i „Wokół Wańkowicza”. Po angielsku ukazała się „Melchior Wańkowicz Poland’s Master of the Written Word”.
- W pani książce „Druga Bitwa o Monte Cassino” opisuje Pani szczegóły śmierci córki pisarza Krystyny. Czy mogłaby Pani nam o tym przypomnieć?
- „Ostatnie dni Krystyny Wańkowiczówny – opowieść „Gryfa” - tekst ten uważam za jeden z ważniejszych, jaki napisałam na temat pisarza i jego rodziny. Piszę na ten temat także w książce „Wokół Wańkowicza”. Krystyna zginęła w szóstym dniu Powstania. Pochował ją jej dowódca Janusz Brochwicz Lewiński „Gryf”. Fragmenty „Ziela na kraterze”, pokazujące poszukiwania przez matkę miejsca grobu poległej Krystyny należą do niezwykle przejmujących. Jedno z ostatnich zdań w „Zielu na kraterze” to: „’Gryfa’ dotąd nie odnaleziono”.
Jesienią 2010 roku w czasie pobytu w Polsce dowiedziałam się, że „Gryf” jest w Warszawie. Spotkaliśmy się dzięki Agnieszcze Boguckiej i Annie Komorowskiej Sławicz. Rozmowa na temat Krystyny Wańkowicz, jej ostatnich dni, trwała kilka godzin. Spotykaliśmy się także później. Bolesne jest to, że rodzice Krystyny nie dowiedzieli się o jej ostatnich dniach.
- Los sprawił, że będąc już na emigracji stała się Pani jakby ogniwem łączącym starą emigrację z tą najnowszą, przybywającą na Zachód z Polski będącej pod rządami komunistów. Poznała Pani wielkie postacie historyczne.
- Poznałam piękne wybitne postacie, między innymi Tadeusza Brzezińskiego i jego syna Zbigniewa, prof. Andrew Schally’ego - syna polskiego generała Piotra Schally, który w 1977 roku otrzymał nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny, Feliksa Konarskiego - RefRena, Zofię i Stefana Korbońskich, Janusza Żurakowskiego, Jana Nowaka Jeziorańskiego, Janusza Krasickiego, Jesse Flisa, Isaaka B. Singera, Benedykta Heydenkorna, Rudolfa Falkowskiego, Janusza Ihnatowicza, Marka Jaroszewicza i wielu innych. Piszę o nich w książkach „Amerykanie z wyboru i inni”, „Korzenie są polskie”, „Druga bitwa o Monte Cassino i inne opowieści”, „Senator Stanley Haidasz”, „Kanada, Kanada...”.
- Małżeństwo Korbońskich, Zofia i Stefan, bohaterowie Polskiego Państwa Podziemnego, o których w Polsce wciąż zbyt mało się wie... Znała Pani i utrzymywała Pani bliską relacje z Zofią. Jest Pani w posiadaniu ich prywatnych listów przekazanych Pani przez Zofię Korbońską. Publikowała Pani ich fragmenty w swoich książkach. Czy nie sądzi Pani, że powinna ukazać osobna książka o tych bohaterskich ludziach?
- Tak, powinna powstać osobna publikacja. Napisałam obszerne - razem liczą 90 stron - dwa rozdziały w dwóch książkach. Autoryzowany długi wywiad z panią Zofią pt. „Radiostacja „Świt” i „Głos Ameryki” ukazał się w książce „Amerykanie z wyboru i inni”. Pani Zofia bardzo go ceniła. Tekst: „Rzeka nie powstała. Rozmowy z Zofią Korbonską” ukazał się w książce „Druga bitwa o Monte Cassino i inne opowieści”.
- Proszę powiedzieć o innych swoich książkach, ukazało się ich ponad 20.
- Inne książki, które ukazały się także w języku angielskim, to między innymi „Lepszy dzień nie przyszedł już”, „Kaja od Radosława czyli historia Hubalowego krzyża” (dostała nagrodę londyńskiego Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie – red.), „Dwór w Kraśnicy i Hubalowy Demon”, „Pisarskie delicje”. Napisałam książkę „Ingrid Bergman prywatnie” - aktorka była bliską kuzynką mojego męża Normana. Ukazała się także po angielsku „Ingrid Bergman and Her American Relatives”. Inne to opowieść o kotce Suzy „On the Road with Suzy from Cat do Companion”, która jest wciąż dodrukowywana. Książka na temat amerykańskich Indian „Otwarta rana Ameryki” ukazała się w Polsce i po angielsku w Stanach Zjednoczonych. Lada tydzień ukaże się w języku portugalskim w Brazylii. Zainteresowanie tematem wzbudził mój stryj Korczak Ziolkowski, który w Południowej Dakocie zaczął budowę pomnika Crazy Horse. Po śmierci Korczaka projekt kontynuuje jego rodzina.
- Jakie są najbliższe Pani plany wydawnicze i o kim lub o czym zamierza Pani napisać w najbliższym czasie?
- Niebawem nakładem wydawnictwa Bellona ukaże się moja nowa książka „Ocean czułości”. Jest w dużej części - charakterze – osobista, ale nie prywatna. Dzielę się swoimi myślami na temat minionych lat, tęsknotami.
- W październiku wybiera się Pani do Polski. To jest Pani pierwsza podróż po pandemii i proszę nam zdradzić na czyje zaproszenie tam Pani jedzie i co będzie Pani w Polsce robić?
- Jestem zaproszona przez uniwersytet w Poznaniu i uniwersytet w Krakowie na dwie konferencje poświęcone Melchiorowi Wańkowiczowi. Minęło 50 lat od jego śmierci. Melchior Wańkowicz został Patronem Roku 2024. W Stanach Zjednoczonych ukazuje się niebawem tłumaczenie „Bitwy o Monte Cassino”. Tłumaczył Charles Kraszewski, ja napisałam wstęp. Tłumaczenie zostało sponsorowane przez Okręg 2 Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej w Ameryce.
- Bardzo dziękuję, Pani Aleksandro za czas i za rozmowę.
Rozmawiał Teodor Lisowski