Zwykle darł swoje notatki i oficjalne dokumenty na drobne kawałeczki, a jego pracownicy skrupulatnie zbierali je z podłogi w Gabinecie Owalnym, co ustaliła niedawno powołana przez Kongres komisja badająca sprawę szturmu na Kapitol. Teraz, podczas prac tej samej komisji wyszło na jaw, że w styczniu 2021 roku Donald Trump zabrał z Białego Domu 15 pudeł z aktami prezydenckimi. Co zaskakujące, bo zgodnie z zasadami i wymogami przepisów o dokumentach prezydentów USA akta powinny były zostać przekazane z Białego Domu do National Archives and Records Administration (NARA).
Te 15 pudeł z dokumentami w ubiegłym miesiącu przekazali archiwom przedstawiciele byłego prezydenta w jego rezydencji Mar-a-Lago w Palm Beach na Florydzie. W papierach są m. in. zapisy rozmów Donalda Trumpa z przywódcą Korei Północnej Kim Jong Unem (38 l.) a także zwyczajowy list do następcy, pozostawiony Trumpowi przez Baracka Obamę (62 l.). Jak poinformowała NARA, współpracownicy byłego prezydenta zobowiązali się do przekazania ewentualnych pozostających w jego posiadaniu dokumentów.
- Archiwa narodowe zawsze będą dążyły do odzyskania akt. Robimy to zawsze, kiedy dowiemy się, że dokumenty zostały potraktowane w niewłaściwy sposób, lub nie trafiły do oficjalnych zbiorów - mówił w rozmowie ze stacją ABC David Ferriero (77 l.), szef archiwów narodowych USA.
Incydent z aktami może oznaczać dla Donalda Trumpa kolejne kłopoty. - Jest za wcześnie, by wyrokować, w jaki sposób te dokumenty wpłyną na prace komisji – mówił dziennikarzom Bennie Thompson (74 l.), szef komisji. Zapowiedział jednocześnie, że komisja zawiadomi o przestępstwie Departament Sprawiedliwości, gdyby okazało się, że były prezydent celowo naruszył przepisy o dokumentach prezydenckich.