O tym zatrzymaniu od weekendu jest głośno w całym USA. Wszystko przez perfidię agentów ICE i urzędników USCIS, którzy wzięli na celownik Samuela Oliver-
-Bruno. Mieszkający od 20 lat w USA 47-latek w październiku ubiegłego roku zamieszkał w kościele CityWell United Methodist Church w Durham, by uchronić się przed wywiezieniem do Meksyku, gdzie znalazłby się na celowniku gangów. Mężczyzna od 2014 r. była na radarze ICE po tym, jak przyznał się do przekroczenia granicy w oparciu o fałszywe dokumenty podczas powrotu z wakacji. Złożył wnioski o zgodę na wstrzymanie deportacji, by żyć w USA z żoną i mającym obywatelstwo synem, i czekał.
Jak podaje grupa adwokatów z Alerta Migratoria NC, Oliver-Bruno niedawno został wezwany do USCIS, by dołączyć do dokumentacji swoje odciski palców. Opuścił więc kościół i w piątek w towarzystwie kilkudziesięciu osób, które walczyły o jego pozostanie w USA, pojechał do urzędu w Morrisville. Chwilę po wejściu do budynku został zakuty w kajdanki, wyprowadzony przez agentów po cywilnemu i wsadzony do samochodu, którym miał jechać do aresztu. Aktywiści natychmiast otoczyli auto, by je zatrzymać. Odciągnęła ich dopiero policja, która aresztowała 20 osób, zarzucając im nieposłuszeństwo i stawianie oporu.
47-latek przebywa w areszcie ICE, a aktywiści wspierani przez polityków szykują się do jego obrony. – Zrobimy co w naszej mocy, by rodzina Oliver-Bruno mogła żyć spokojnie razem – oświadczyli reprezentujący w Kongresie okręg Durham kongresmeni GK. Butterfield i David Price.