Zamożny Demokrata wraz z jednym ze swoich sąsiadów i organizacją sąsiedzką Ashton Drive Association zostali oskarżeni o usunięcie drzew na chronionych terenach podmokłych - nieruchomości, której nie są właścicielami - aby uzyskać lepszy widok na staw. Ned Lamont, właściciel wartej $7,6 mln posiadłości zaprzeczył temu zarzutowi.
W poniedziałek powiedział dziennikarzom, że drzewa zostały uszkodzone podczas niedawnych burz, a firma miała pomóc w uporządkowaniu tego obszaru. Przyznał się jednak do częściowej odpowiedzialności za nieumyślne wycięcie drzew na cudzym terenie. - Myślę, że pod koniec dnia jestem odpowiedzialny, i organizacja sąsiedzka także - powiedział Lamont. - Zatrudnili wykonawcę do wykonania prac i myślę, że wykonawca nieco wykroczył poza zakres – dodał jednak.
Gubernator tłumaczył też, że spodziewał się, że wynajęta firma zajmująca się kształtowaniem krajobrazu, uzyska wszelkie potrzebne pozwolenia od miasta Greenwich. Powiedział dziennikarzom, że nie zdawał sobie również sprawy, że… potrzebne było lokalne pozwolenie na usunięcie tego, co uważał za martwe drzewa.
Lamont i jego sąsiedzi otrzymali nakaz zaprzestania wycinki drzew w listopadzie po tym, jak odgłos pił łańcuchowych ściągnął na miejsce zarządcę sąsiedniej nieruchomości. Na jego widok pracownicy zajmujący się wycinką mieli zacząć uciekać.
Jak podał „CT Insider”, gubernator i organizacja sąsiedzka zostaną ukarani mandatem, który wynieść może nawet kilkanaście tysięcy dolarów. Okoliczni mieszkańcy domagają się jednak wydania nakazu przywrócenia drzewostanu na zdewastowanym obszarze.