Wybory prezydenckie w USA. Takich tłumów jeszcze nie było! Amerykanie idą na rekord

2020-11-04 11:58

Ponad 100 milionów Amerykanów, w tym ponad 2 mln nowojorczyków oddało głos wcześniej, stojąc w gigantycznych kolejkach. We wtorek, w dniu wyborów prezydenckich, chodniki przed lokalami wyborczymi wyglądały dokładnie tak samo. Do urn ruszyły tłumy. W wielu miejscach kolejki ustawiały się na długo przed otwarciem lokali. Nie obeszło się bez skandali. W Nowym Jorku w głosowaniu brali udział nawet... zmarli.

Nikt nie przypuszczał, że mimo epidemii większość Amerykanów ruszy osobiście do lokali wyborczych. Nie wskazywały na to również miliony głosów spływających do komisji pocztą oraz tłumy przed punktami wczesnego głosowania. A jednak, w całym kraju osobiście zagłosować we wtorek chciały tłumy. Na 15 minut przed otwarciem lokali przed wieloma z nich już ustawiły się kilkunastosoobowe kolejki. Tak było m.in. na Brooklynie.

Dodatkowym utrudnieniem były wytyczne sanitarne, które wymagały zapewnienia wyborcom odpowiedniej przestrzeni i dystansu społecznego. Nowy Jork w tym roku zdecydował się uruchomić lokale wyborcze nawet w centrach kongresowych Lincolna czy Javits. Wszystko po to, żeby zapewnić wyborcom bezpieczne głosowanie. Regulacje sanitarne stanęły jednak na drodze... członkom komisji wyborczych, którzy przez nocną blokadę metra mieli problem z dotarciem na czas do swoich lokali.

Zmiany procedur, wymuszone pandemią, powodują też nadużycia. Jak donosi „The Post”, do nowojorskiego biura wyborczego trafiła m.in. karta do głosowania Frances Reckhow. Starsza pani miałaby dziś 105 lat i absolutne prawo do głosowania, gdyby nie to, że od 8 lat nie żyje. Od kilku lat nie żyje też Gertrude Nizzere (+97 l.), która jednak zdołała odesłać swoją kartę wyborczą ze swoim ostatnim adresem, mimo że od 2016 roku spoczywa na cmentarzu Calverton.

Liczbę oddanych głosów poznamy dopiero za kilka dni. Według szacunków w wyborach zagłosuje 158 milionów Amerykanów, co oznacza rekordową, 80-procentową frekwencję. W 2016 roku głosowało 137 milionów wyborców.

Nikt nie próbuje nawet wskazywać za to zwycięzcy głównego wyścigu. I to mimo sondaży wskazujących kulkupunktową przewagę Joe Bidena (79 l.) nad Donaldem Trumpem (74 l.). Ostateczny wynik tego starcia, na który poczekamy do 14 grudnia - kiedy zbierze się Kolegium Elektorów, budzą emocje na całym świecie. Ich mocno nieprzewidywalny wynik był jednym z najatrakcyjniejszych zakładów. Na karaibskiej wyspie Curacao pewien brytyjski hazardzista postawił 5 mln dol. na zwycięstwo Donalda Trumpa. Prawdopodobieństwo wygranej szacowano na 37 do 20, co w przypadku prawidłowego typowania dałoby graczowi ok. 15 mln dol. wygranej.

Według hazardowego serwisu OddsCheckers takie obstawianie wskazuje na wygraną Trumpa. Tylko w ciągu 4 godzin 71 proc. pieniędzy postawionych jako zakłady wskazywało na jego zwycięstwo.

- Wybory w 2020 roku przebiegają według bardzo podobnego schematu obstawiania, jak ten, którego byliśmy świadkami w 2016 roku. Im bliżej dnia wyborów byliśmy, tym więcej pieniędzy otrzymywał Donald Trump - mówi Sam Eaton, szef marketingu witryny.