Zarzuty oszustw wyborczych okazały się bezpodstawne. Trumpowi nie pomogło też powtórne przeliczanie głosów. Przyczyn przegranej urzędującego prezydenta Republikanie szukają w samym systemie wyborów korespondencyjnych, zbyt dostępnym, ich zdaniem dla wyborców.
Popierani przez Trumpa senatorowie w Georgii, David Perdue (71 l.) i Kelly Loeffler (50 l.), od których zwycięstwa w wyborczej dogrywce zależy większość Republikanów w Izbie Wyższej, już zapowiedzieli, że będą chcieli twardego podejścia do głosowania tzw. nieobecnych. Wyborcy mieliby swoją nieobecność usprawiedliwiać, wydanie karty do głosowania wymagałoby okazania dokumentu ze zdjęciem, głosów nie można by było wrzucać do skrzynek przed lokalami. Jest nawet propozycja, by uniemożliwić lub utrudnić wyborcom robienie poprawek w podpisach.
Zamian chcą też republikanie z Pensylwanii. Planują 11 stycznia przedstawić projekt ustaw mających usztywnić zasady głosowania absentee, m.in. identyfikaci wyborców, ale też uchylić przepis pozwalający na głosowanie korespondencyjne bez usprawiedliwienia. Rewizję przepisów planują też ich koledzy z Michigan.
Karty „absentee” stanowiły prawie połowę głosów oddanych w wyborach w 2020 r., a zarejestrowani wyborcy Demokratów oddali na Joe Bidena (78 l.) prawie 8 milionów więcej głosów korespondencyjnych, niż wyborcy Republikanów. Powodem może być atak Trumpa na tę metodę głosowania, który zniechęcił do niej jego wyborców.
Nie wszyscy republikanie popierają jednak w tej kwestii prezydenta. Stanowa republikańska senator z Wisconsin Kathy Bernier (64 l.), szefowa senackiej komisji ds. kampanii i wyborów w rozmowie z „New York Times” stwierdziła, że nie kupuje spiskowych teorii Trumpa. - Mam jednak dosyć argumentu, że ograniczenie łatwego dostępu do głosowania niepotrzebnie utrudniłoby ich oddanie. Nie należy otwierać się na możliwe oszustwa, by dać zgodę na lenistwo ludzi – powiedziała.