– Pracujemy po 15 lub 16 godzin bez przerwy. Wiele przechodzimy, płacimy podatki jak wszyscy inni i podtrzymujemy krajową gospodarkę – przyznaje Isaac Dubon, właściciel firmy budowlanej w południowej Florydzie, który jest jednym z krytyków prawa wprowadzonego przez gubernatora. W czwartek w Orlando setki imigrantów, w tym kierowcy ciężarówek, protestowały na skrzyżowaniu przed biurem stanowego ustawodawcy popierającego nowe przepisy.
Imigranci wyszli na ulice także w Immokalee, znanym z upraw pomidorów. „Zasługujemy na wasz szacunek”, „To my was karmimy” – brzmiały napisy na transparentach protestujących. Gniewu nie kryli również pracownicy restauracji w Fort Lauderdale, której właścicielką jest Isis Cordova. – Udało mi się uzyskać status prawny i pewnego dnia obiecałam, że kiedy będę miała dokumenty, zabiorę głos. Zamierzam mówić w imieniu tych, którzy go nie mają – powiedziała restauratorka.
Oburzenie pracujących imigrantów wzbudziła ustawa podpisana przez gubernatora w kwietniu, która ma skłonić ich do wyprowadzki. Za jej sprawą osoby bez statusu, będą musiały mierzyć się z ograniczeniami dotyczącymi m.in. usług socjalnych i zdrowotnych. Przykładowo szpitale, które akceptują Medicaid, będą zobowiązane do umieszczenia na formularzach dla przyjmowanych pacjentów pytań o obywatelstwo. Jak twierdzą krytycy prawa, ma to na celu zniechęcenie imigrantów do szukania opieki medycznej.
Przepisom sprzeciwia się wiele grup broniących praw obywatelskich, w tym NAACP i Human Rights Campaign, które wydały ostrzeżenia przed podróżowaniem do Słonecznego Stanu. Rzecznik gubernatora Jeremy Redfern zapewnia, że prawo dotyczy wyłącznie nielegalnej, a nie legalnej imigracji.