Częściowy paraliż amerykańskiego rządu trwa od północy w piątek. Choć uderzył nawet w prezydenta, który z tego powodu święta spędził w Waszyngtonie zamiast na Florydzie, Donald Trump (72 l.) jeszcze we wtorek oznajmił, że ustąpić nie zamierza. – Nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy rząd wznowi pracę. Mogę powiedzieć, że nie wznowi do czasu, aż będziemy mieć mur, ogrodzenia, jakkolwiek chcą to nazwać. To bariera od ludzi napływających do naszego kraju, od narkotyków – mówił Trump dziennikarzom podczas telekonferencji z amerykańskimi żołnierzami stacjonującymi za granicą. Jego żądania są niezmienne – to wpisanie do budżetu 5 mld dol., na ile oszacowano budowę.
Brak prowizorium budżetowego nie martwi prezydenta, ale stanowi spore utrudnienie dla administracji. Do 3 stycznia, gdy zaprzysiężony zostanie nowy Kongres, może wpłynąć na losy prawie 800 tys. pracowników adminsitracji.
Bez wypłaty pracować będą m.in. zatrudnieni w Transportation Security Administration (TSA), ICE czy strażacy służb leśnych. Pracownicy parków narodowych i służb leśnych, DHS, Departamentu Rolnictwa czy Departamentu Transportu zostaną wysłani na przymusowy urlop. To oznacza zamknięcie wielu utrzymywanych z pieniędzy federalnych atrakcji turystycznych, z czym próbują sobie radzić teraz władze poszczególnych stanów. W Nowym Jorku decyzją gubernatora wstrzymano m.in. zamknięcie obleganej Statuy Wolności.